piątek, 14 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 5

~Kate~

-Kate, cześć.- uśmiechnęłam się.
-Mogę się przysiąść ?
-Pewnie.
-Więc... Jes? Nigdy się tu nie widziałam.
-Taak. Wczoraj się tu przeprowadziłam.-ciągle się uśmiechała, wyglądała na bardzo miłą osobę.
-Oo, to pewnie będziesz chodziła do 10?
-Tak. Też się tam uczysz?
-Ehe.
-Jak miło. Znam już pierwszą koleżankę ze szkoły.
-Noo, pierwsze koty za płoty!- obie się zaśmiałyśmy.-Ach właśnie, jeszcze ci nie podziękowałam, za ratunek przed żmiją.
-Nie ma za co. Zobaczyłam, że awantura się kroi, to od razu przyszłam.
-Jeszcze raz dzięki. Chcesz może coś do picia?
-Nie dziękuję.
-No dobra. Nie to nie. Ej słuchaj, muszę się już zbierać, bo siostra ma gości w domu... i pewnie już go roznieśli. Skrzywiłam się, na samą myśl o tym, że mam wracać do domu.
-To może pójdę z tobą?
-No jeżeli chcesz się użerać z pijanymi gówniarzami, zapraszam.
-Pijani? Co to jakaś impreza?
-Taa można to tak chyba nazwać.
-To idziemy się zabawić!- uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę, niemalże mnie podnosząc z fotela.
-Hej! Jesteś szalona!- zaśmiałam się. -Więc chodźmy.
Gdy doszłyśmy pod dom, wzięłam głęboki oddech i weszłam pierwsza do domu. Zaraz za mną weszła Jes.
-Po co wracałaś?- Zapytała podirytowana Steph
-Hej może grzeczniej do siostry!- Jes stanęła przede mną i spiorunowała Steph wzrokiem.
-Ta, cokolwiek.- odpyskowała jej.
Jes podeszła do niej , złapała za ramię tak że Steph automatycznie wstała.
-Albo zaczniesz się odzywać z szacunkiem do siostry, albo twoi znajomi razem z tobą, wylecą stad na zbity pysk!
Powiedziała z wściekłością, zarówno w głosie, jak i oczach. Byłam w szoku, z jednej strony nie powinnam jej pozwolić, żeby tak traktowała moją siostrę, no ale miałam dość zachowania Steph, więc się nie sprzeciwiałam. 
-Dotarło do ciebie paniusiu?- zapytała
-Tak dotarło.
-Dobra więc jestem Jes. Miło mi was poznać.- Jej wyraz twarzy natychmiastowo się zmienił. Nie mam pojęcia jak ona to zrobiła. Z wściekłej na maksa, w parę sekund miała minę potulną i uprzejmą.Jednak tylko się przywitała i zabrała ze stołu czteropak piwa. Podeszła do mnie.
-Prowadź do twojego pokoju.- Uśmiechnęła się zadziornie. Ja też nie ukrywałam zadowolenia. Poprowadziłam ją do pokoju. Weszła.
-No, no, całkiem ładnie tu masz ci powiem.
-Dzięki.- Rzuciłam się na łóżko, a Jes podała mi już otworzone piwo.- Rany chyba nie powinnam, wczoraj się napiłam za wszystkie czasy.
-Oj daj spokój. Napij się. Najlepszy lek na kaca to chłodne piwo.
Pod naciskami Jes napiłam się. Oczywiście cała ja. Wypiłam jedno, potem drugie i na tym nie postałam. Poszłam po jeszcze. W końcu skończyło się tak, że obie z Jes zaczęłyśmy balować, wraz ze znajomymi Steph. I co najzabawniejsze z nią również. Tańczyłyśmy na stole i ciągle śmiałyśmy się. Rano obudził mnie telefon od mamy. 

-Cześć mamo.
-No cześć. Co tam się wczoraj działo? Nie mogłam się do was dodzwonić.
-Ach poszłyśmy wcześniej spać i tak wyszło.
-O 17?
-Niee. telefony były na górze a my oglądałyśmy film i usnęły przy nim.
-No dobrze nie ważne. Chciałam was poinformować ze może nas nie być trochę dłużej niż 2 tygodnie. Dlatego poprosiłam ciocię Rose żeby do was zajrzała czasami.
-Dobrze.A ile was nie będzie?
-Nie mam czasu rozmawiać. Trzymajcie się i ucałuj siostrę ode mnie.
-Taa no cześć.


Pomyślałam, że to w sumie dobrze, że ich nie będzie dłużej.Kocham Ciocię Rose. Jest taka wyluzowana. Nie to co rodzice. Ciągłe zakazy i nakazy.Bardzo ich kocham, ale to nie to samo co ciocia. Wstałam z łóżka i moja głowa znowu bolała strasznie. Gdy wyszłam z mojego pokoju w salonie na kanapie spała Jes. Salon był cały w porozrzucanych butelkach i różnych śmieciach.
-Jeny co myśmy zrobiły z domem?- Moje oczy się szeroko otworzyły. Wzięłam się szybko za sprzątanie. Chwilę po tym Steph przyszła i złapała się za głowę.
-To my tak nabałaganiliśmy?
-No przecież nie krasnoludki.- odparłam zła.
-O a ta czemu śpi? Niech pomoże nam sprzątać! Wstawaj Jes!!
-Przestań Steph. o nasz gość niech sobie śpi.
-Nie ma tak dobrze ona też bałaganiła! WSTAWAJ!
-Matko nie krzycz mi tak nad głową!- Jes się podniosła z kanapy.- O jezusie trzeba to szybko posprzątać!
-No co ty nie powiesz?- Steph się zaśmiała. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę!- Krzyknęła Steph
-Boże czemu ta dziewczyna tak krzyczy?
-Taka jej natura- obie zachichotałyśmy.
-Kate, to Alice przyszła! Masz wyczucie czasu ci powiem. Pomożesz nam sprzątać.
-Em cześć Steph.-Alice się przywitała i ominęła temat sprzątania. Weszła dalej do salonu.- Matko a tu co się stało? Tornado przeszło?
-Bardzo śmieszne. Nie to tylko my- Odpowiedziałam Alice, zmęczona.- O właśnie Alice to Jes, Jes to Alice.
Dziewczyny podały sobie ręce i zabrały się do pomocy mi w sprzątaniu. W jakąś godzinę posprzątałyśmy wszystko.
-Uff to teraz po tak ciężkiej pracy trzeba coś zjeść.- Zaproponowała Jes
-Oo zgadzam się z tobą w 100%- dodała Steph.
-Dobra to wy zróbcie coś do jedzenia a ja idę z Alice się ubrać.
Poszłyśmy z Alice do mnie do pokoju.
-Kurwa Kate co tu się działo?
-Oj spotkałam w kawiarni Jes i zaprosiłam ją tu, najpierw pomogła mi ogarnąć Steph, a potem napiłyśmy się po piwie, potem dwa i tak dalej,
-Matko co ty robisz ze swoim życiem? Wcześniej nie było mowy o alkoholu!
-Tak wiem ale posmakował mi. Gorzej tylko że jak zacznę pić to nie mogę przestać- zaśmiałam się
-Ej podoba mi się to.- śmiałyśmy się z Alice przez chwilę, a potem poszłam się umyć, a ona wybrała dla mnie ubranie.Ubrałam się i przeszłyśmy na śniadanie które przyrządziły dziewczyny. Steph z Jes zrobiły dużo kanapek z pomidorem i serem. Zjadłyśmy
-Ej dziewczyny ja muszę już lecieć, bo nawet się nie zdążyłam rozpakować.- Jes zakomunikowała
-Dobrze. Nie potrzebujesz pomocy?- Zaoferowałam się.
-Nie dziękuję. Dam sobie radę. To na razie, do zobaczenia jutro.- Uśmiechnęła się i wyszła.
-Matko jest 13 a my śniadanie zjadłyśmy? No pięknie
Alice zaczęła się ze mnie śmiać.
-Noo ta co ogarnięta
-No tak bardzo śmieszne.
-Ej dobra dziewczyny ja wychodzę do Brucea.- Krzyknęła Steph
-Spoko.- Odkrzyknęłam jej.

~Justin~

Po odwiezieniu Kate nie pojechałem od razu do domu. Pojechałem do psychologa. Mam problemy z opanowaniem gniewu więc muszę jeździć do niego co jakiś czas i opowiadać jakie robię postępy.
Tym razem opowiedziałem mu o Kate. Nie mogłem pojąć tego jak na mnie działa. Jednak psycholog nie był zdziwiony.
-Panie Bieber. Często, a niemal zawsze lekarstwem na złość jest miłość. Kobiety działają na mężczyzn nie tylko podniecająco, ale również kojąco. Potrafią zatrzymać największą furię u faceta, jednym dotknięciem. Zazwyczaj to one też są powodem złości.
Szeroko otworzyłem oczy. Boże co ten człowiek do mnie wygaduje? Jaka miłość?
-Panie Bieber niech mnie pan teraz uważnie posłucha. Nie każda kobieta będzie dla pana ukojeniem i nie każda będzie umiała pana uspokoić. Proszę nie dać odejść tej dziewczynie. Pan coś do niej czuje. Niech się pan przyzna?
-Jak mogę do niej coś czuć, jak ją ledwo co znam?
-A słyszał pan o czymś takim, jak miłość od pierwszego wejrzenia?
-Ta oklepanie brzmi.- przewróciłem oczami.
-Niech pan o tym pomyśli, na poważnie. Jeden dotyk a pan zamienia się z wściekłego wilka, w potulną owieczkę? Naprawdę pan myśli, że nic do niej nie czuje?
-Nie. Znaczy sam już nie wiem.
-Dobrze. Więc proszę brać jeszcze te leki które ostatnio panu przepisałem, ale myślę że jeszcze parę sesji z panną Kate i będziemy mogli odstawić jakiekolwiek leki.
-Tak, dziękuję, do widzenia.
Dojechałem z powrotem do domu i wchodząc do niego zauważyłem że jest pusty. Nie ma nikogo.
-Och rany jak pięknie. Cicho...
Poszedłem pod prysznic, a następnie położyłem się spać. W końcu mało spałem opiekując się przez pół nocy Kate. Obudzili mnie chłopcy, gdy wchodzili do domu.
-O siema Bieber.
-Siema.- przybiliśmy piątkę i chłopaki siedli koło mnie na kanapie.
-Co tam? Jak było u psychola?- Tak chłopaki nazywali psychologa do którego chodziłem- Jakich głupot ci tym razem nagadał?
-Nic nowego.- Skłamałem, nie chciałem im mówić o Kate.- No a wy gdzie byliście?
-A wiesz tu i tam- zaśmiali się- Nie no byliśmy odwieźć Tess, potem w sklepie, a potem jeszcze odwiedziliśmy Toma. Kase nam w końcu oddał. Ogarniasz?
-Ee no brawo chłopcy, spisaliście się.
Ach no jak inaczej?- Chris przyniósł z lodówki 4 piwa i rozdał nam po jednym. Otworzyliśmy, stuknęliśmy się i zaczęliśmy pić.
Ktoś zapukał do drzwi. Wstałem i otworzyłem. Była to policja.
-Dzień dobry panie Bieber.
-Witam.
-Musimy zabrać na komendę pana lokatorów.
-Jak to? Co się stało?
-Dostaliśmy zgłoszenie, że chłopcy dzisiaj, jakąś godzinę temu, napadli na niejakiego Toma Seph.
-Co proszę? To niemożliwe bo oni byli tutaj cały czas ze mną.
-Czy jest pan tego pewien?
-Tak jestem pewien. Zresztą nie macie żadnego światka, żeby móc ich zabrać więc żegnam.
-Ale panie Bieber, wie pan dobrze że musimy ich przesłuchać.
-Nie wystarczy wam informacja że byli ze mną? Nie mam czasu, ani ochoty z panami więcej rozmawiać. Dowiedzenia.
-No dobrze więc do widzenia. Sprawdzimy jeszcze, czy na pewno był pan razem z nimi tutaj o tej porze.
-Dobra sprawdzajcie co chcecie. Żegnam.
Zamknąłem drzwi i podszedłem do chłopaków.
-Ach gamonie wy.
-Kto to był?- zapytał Chaz
-Policja.
-Co? Po jaką cholerę?
-Ktoś na was doniósł ze napadliście na Toma.
-Ja pierdole, zabije śmiecia.
-Ej spokojnie powiedziałem ze byliście ze mną. Nie ma co się denerwować. To raczej nie Tom doniósł. On się boi nawet muchy.
-Niby racja. Dobra nieważne.
Włączyłem tv i leciał akurat mecz. To co my z chłopakami uwielbiamy robić to pić alkohol, uprawiać sex, i oglądać mecze.
Obejrzeliśmy mecz i gdy się skończył był już wieczór. Więc Chaz zamówił pizze. Taka nasza kolacja.
Zjedliśmy i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Umyłem się i poszedłem spać. Wstałem rano i leżałem w łóżku chyba do 12 bo myślałem nad tym co powiedział mi psycholog. Może on ma racje? Może ja coś do niej czuję? Może powinienem do niej pojechać i z nią porozmawiać? Powiedzieć jej o tym wszystkim...? A może lepiej nie? Może pomyśli ze jestem nienormalny? W sumie to jestem nienormalny. A jeżeli się przestraszy? Nie lepiej na razie nic nie będę mówił...



Cześć wszystkim. Przepraszam że tak późno dodaję ale no nie pisze się tego tak szybko a zabrałam się za pisanie jakoś 21.30 czy nawet 22.00... Nudno ciągle nudno ale obiecuję że w następnym rozdziale Justin i Kate się rozkręcą. Jes i Steph też nie pozostaną spokojne. Myślę że dam radę dodać jeszcze w niedziele rozdział ;)
PS przepraszam za błędy ale chciałam to już szybko napisać i nie sprawdzałam tekstu.
Zapraszam na następne rozdziały.

2 komentarze: