~Justin~
Z jego nosa polała się krew i upadł na ziemię
-Stary! Odbiło ci?
Kipiałem ze złości. Chaz szybko do niego podbiegł i podniósł
go z podłogi
-Jesteś pojebany. On ją serio tylko odprowadził…
-Tak a potem przez przypadek znalazł się w jej pokoju i ją
przytulał?!
-A kurwa nie pomyślałeś może że płakała i potrzebowała
pocieszenia? Z siostrą nie chciała gadać i prosiła żebym chwilę z nią został,
więc zostałem! Kurwa powinieneś mi być wdzięczny ,że jej nie zostawiłem tu na
rogu. Wiesz jacy ludzie się tu kręcą!
Wykrzyczał zdenerwowany Ryan
-Nie dał bym jej nikomu skrzywdzić!
-Jasne. Nie było cie przy niej gdy siedziała na ziemi i
płakała… Więc za bardzo byś jej nie pomógł! Byłeś zajęty rozwalaniem nam domu!
Rzuciłem się znowu żeby go uderzyć jednak Chaz mnie
powstrzymał. Złapał mnie za ramiona ,od tyłu bardzo mocno. Próbowałem się
wyrwać, jednak nie pozwolił mi na to
-Uspokoisz się Biber w końcu!? – Zapytał dość spokojnym
głosem. Ja pokiwałem głową na tak i mnie puścił.
-Stary słuchaj przepraszam, jeżeli to dla ciebie wyglądało
dwuznacznie ale serio ,poprosiła żebym został, więc zostałem. Nie długo
naprawdę. Nic mi nie chciała mówić, co się między wami stało, tylko płakała. No
i piła...
Ryan spokojnie dodał ,niemalże błagając mnie o wybaczenie.
Był naprawdę dobrym kumplem. Nie potrzebnie na niego tak najechałem.
-Okej… Wierzę ci…
Chciałem już iść na górę. Zostało mi jeszcze trochę towaru z
wczorajszego wieczoru i miałem zamiar go użyć. Tess złapała mnie za ramie.
-Hej może byś tu posprzątał po wczoraj? W końcu ty to
wszystko na rozwalałeś!
-Tess daj spokój. My posprzątamy.- dodał Chaz – Idź na górę…
Poszedłem. Wciągnąłem resztę białego proszku.
PRZEZ NASTĘPNE 2 DNI KATE NIE CHODZIŁA DO SZKOŁY. CIĄGLE
PŁAKAŁA I PIŁA ALKOCHOL. UWAŻAŁA ŻE ON POMAGA JEJ ZAPOMNIEĆ.ALICE PRÓBOWAŁA SIĘ
Z NIĄ SKONTAKTOWAĆ TAK JAK I JES JEDNAK BEZSKUTECZNIE. Z NIKIM NIE ROZMAWIAŁA I PRAWIE W OGÓLE NIE
JADŁA.
JUSTIN NATOMIAST JESZCZE RAZ ODWIEDZIŁ ZNAJOMEGO REYA. PSZYCHODZIŁ
CODZIENNIE DO DOMU KATE JEDNAK STEPH GO CODZIENNIE ODSYŁAŁA I NIE POZWALAŁA MU
SIĘ Z NIĄ SPOTKAĆ.
SOBOTA
~Justin~
Nie mogłem spać w nocy. Nie wiedziałem co mogę zrobić żeby
zobaczyć się z Kate… Próbowałem chyba wszystkiego. Nie potrafię spać, ani jeść
przez to, że jej nie widzę, nie mogę z nią porozmawiać i się wytłumaczyć… Nawet
nie wiem co się z nią dzieje. Nie chodzi do szkoły. Nie daję rady sobie z tym
wszystkim. Dzisiaj sobota, powinienem jechać do psychologa ,jednak zamiast tego
,pojechałem znowu do Reya.
-Och witam mojego ostatnio częstego klienta.
-Cześć Rey.
-Tyle co zwykle?
-Nie. Dzisiaj daj mi podwójną działkę.
-Kurwa Justin nie przedawkuj tylko.
Wyciągnąłem z kieszeni więcej pieniędzy niż powinienem
zapłacić
-Chcesz kurwa te pieniądze czy nie?!
-Zluzuj. Jasne że chce.
Podał mi proszek i wziął pieniądze. Wsiadłem do samochodu i
odjechałem. Nie miałem na nic siły, chciałem siąść, wciągnąć to co kupiłem i
odpłynąć. Podczas drogi w ogóle nie myślałem gdzie jadę. Nagle znalazłem się
obok wodospadu. Westchnąłem i wziąłem woreczek z proszkiem. Usiadłem za jedną
ze skał i wciągnąłem dużo więcej niż ostatnio. Odpłynąłem
~Kate~
Obudziłam się, jednak nie wstałam z łóżka. Leżałam w nim
gdzieś tak do 11. Nie chciałam z niego wstawać. Już nie płakałam, bo tak
naprawdę nawet na to siły nie miałam. Byłam wyczerpana. Do mojego pokoju
przyszła Steph
-Nie no Kate dość tego! –ściągnęła ze mnie kołdrę
-Co ty do cholery robisz?!
-To co powinnam jakieś 3 dni temu! Podnosisz dupę z łóżka,
idziesz się umyć i wychodzisz w końcu z domu! Wyglądasz jak zombie! Wstawaj!
Czy ją do reszty pogięło? Nigdzie nie chciałam nigdzie iść.
Jednak znam moją siostrę, jak się uprze to nie ma szans żadna wymówka. Więc
wstałam i poszłam do łazienki.
-Kurwa jak tu śmierdzi.- powiedziała jakby sama do siebie
jednak słyszałam to. Podeszła do balkonu i go otworzyła. Zobaczyła pod biurkiem
butelki, zapłakane chusteczki i pociętą bluzę.
-O nie Kate ja tego nie sprzątnę. Ty przed wyjściem na dwór
wyniesiesz te śmieci z pokoju!
Krzyknęła do mnie
- Kurwa ile ona wypiła…- znowu mówiła do siebie ale ja
słyszałam. Nie wypiłam w sumie tak wiele… Znaczy no muszę pójść do monopolowego
i odkupić cały alkohol rodzicom. Został chyba tylko jeden Jack Daniels w barku…
Umyłam się szybko i pomalowałam niezdarnie oczy maskarą. Wrzuciłam wszystkie
butelki razem z chusteczkami i bluza do worka na śmieci i zniosłam na dół. Steph
siedziała na kanapie w salonie
-Kate, chodź ,zrobiłam ci kanapki.
-Nie dzięki, nie jestem głodna.
-Tak jasne, nic prawie nie jesz przez ostatnie dni…
-To moja sprawa.- rzuciłam w jej stronę i wyszłam ze śmieciami.
Wyrzuciłam je do kubła na śmieci, który stał przed domem i poszłam do monopolowego.
Kupiłam 3 butelki wina. Czas popróbować nowych alkoholi. Stwierdziłam, że
resztę odkupię jak będę wracała, bo mogę pogubić. Gdzie szłam? Sama do końca
nie wiedziałam. Po prostu przed siebie. Nie chciałam się z nikim spotkać więc
dążyłam do bezpiecznego miejsca. W
połowie drogi przypomniałam sobie ten piękny moment kiedy z Justinem byliśmy
nad wodospadem. Był on ponad kilometr od mojego domu, ale cóż… Poszłam tam.
Weszłam do jaskini z drugiej strony wodospadu i usiadłam na pniu drzewa.
Otworzyłam jedno wino i zaczęłam pić. Po jakiejś godzinie wypiłam dwa i
zrobiłam się senna. Jednak wiedziałam, że nie mogę tu spać. To nie przystoi
damie. Haha kogo ja oszukuje. Już nie jestem żadną damą, tylko pijaczką, która
nie potrafi sobie poradzić z problemem sercowym. Otworzyłam następne wino i
próbowałam wyjść z jaskini. Potknęłam się i je upuściłam
-Cholera jasna! No świetnie!
Zeszłam na dół po skałach i zajrzałam za jedną z nich, w
poszukiwaniu upuszczonej butelki wina.
-O mój boże!- Zatkałam sobie usta dłońmi… Tam leżał Justin.
Nie ruszał się. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Zostawić go tak? Zasłużył na
to. Ale jeżeli on nie żyje? Boże.. Zadzwonić na pogotowie? Nie… Nie mam
telefonu… A on w ogóle oddycha? Ja głupia, trzeba sprawdzić puls. Przyłożyłam dwa palce do jego szyi. Tak
oddycha… Uderzyłam go raz w twarz, potem drugi i trzeci. Nie powiem, ulżyło mi ,gdy
tyle razy się na nim wyżyłam, ale kurde on się nie budził. A naprawdę mocno go
uderzałam. W panice podbiegłam do wodospadu, złapałam w ręce odrobinę wody i
oblałam jego twarz. Wciąż nie wstawał. Kurwa co ja zrobię? Chodziłam w ta i z
powrotem chyba z 10 razy. W końcu wpadłam na pomysł. Może Justin ma telefon?!
Przeszukałam kieszenie, najpierw jego spodni. Telefonu nie było. Następnie zajrzałam
do kieszeni jego kurtki.
-Tak! Znalazłam.
Ręce mi się tak trzęsły, że ledwo co wykręciłam numer na
pogotowie. -Halo pogotowie?
-Tak, witam panią co się stało?
-Justin… On lezy… Nie rusza się…- mówiłam i płakałam jednocześnie
-Dobrze niech się pani uspokoi. Gdzie się państwo znajdują?
-Przy wodospadzie.
-Jakim wodospadzie?
Kurwa… Jak jak to jakim. Tym gdzie jestem… jak ja mu to wytłumaczę…
- To jest… Jakiś kilometr za Kendell Street.
-A dokładniej? -Nie wiem, nie mam pojęcia...
-Dobrze więc namierzymy pani telefon i za
parę minut będziemy.
Rozłączył się. Kurwa, co ja mam robić? Usiadłam obok Justina i położyłam jego głowę na moich kolanach.
-Justin proszę cię obudź się… Wiem że nic ci
nie jest. Kochanie proszę…- załkałam. Nie chciałam go tak na prawdę stracić…
Nienawidziłam go, za to co zrobił, ale nadal go kochałam. Nie mogło mu się nic
stać.
-Justin… proszę cię obudź się. Kocham Cię.
Tak bardzo Cie Kocham… Nawet sobie nie wyobrażasz… Wiem, że mnie nie słyszysz ,ale
kurwa Justin, nie możesz teraz odejść. Ja przepraszam, może powinnam ci się dać
wytłumaczyć? Ale jak widać, nie zależało ci na tym… Nawet nie próbowałeś się ze
mną skontaktować. Moje łzy kapały mu na twarz. Otarłam je i
złożyłam czuły pocałunek na jego czole… Byłam osobą wierzącą. Uczyniłam znak
krzyża kciukiem na jego czole.
-Panie Boże, nie pozwól na to, żeby jemu się
coś złego stało. On pewnie spadł ze skały i stracił przytomność. Spraw aby
pogotowie tu szybko przyjechało i żeby go uratowali. Potrzebuję teraz twojej
pomocy…
Po tych słowach nie minęła chwila i
usłyszałam syrenę karetki. Krzyknęłam głośno
-Tutaj!Ratownicy przybiegli i ułożyli Justina na
noszach… Jeden z ratowników zapytał
-Co się stało? Czy on spadł ze skały?-Tak podejrzewam ,ale nie mam pewności… Ja…
Ja go tutaj, takiego już znalazłam.
-Dobrze. Więc zajmiemy się nim.-A czy mogłabym z państwem pojechać?
-Przykro mi…-Ale to jest mój chłopak… Proszę…- załkałam.
Wiem, że skłamałam z tym, że to mój chłopak, ale nie mogłam go zostawić. Ratownik
popatrzył na mnie ze współczuciem
-Ach no dobrze niech pani wsiada.Wsiadłam do karetki i usiadłam obok Justina na
kozetce. Złapałam go za rękę. Ciągle się trzęsłam i płakałam. Jakiś lekaż
sprawdził jego puls i podłączył go to jakiegoś sprzętu. Gdy dojechaliśmy do
szpitala. Ratownicy wieźli na noszach Justina i krzyczeli do wszystkich
-Mamy tutaj chłopaka, który przedawkował
narkotyki! Szybko!Na te słowa zamarłam… Jak to narkotyki?
Justin? Nie to nie możliwe… Upadłam na podłogę i ujrzałam pielęgniarkę i
jakiegoś mężczyznę, którzy do mnie podbiegli… Straciłam przytomność.
O rany czy wy to widzicie? http://najlepsze-blogi-i-tlumaczenia.blogspot.com/
Hah mój blog znalazł się na tej stronie<3 Jest na razie w tabeli z tłuczeniami, ale to wyjaśnię, ponieważ sama piszę to ff :))
Ale ej jaram się w opór, że na tej stronie widnieje blog "wedonotneednowingstofly" <3
Sorka, że tak późno dodaję ale no wczoraj byłam wyczerpana kompletnie. Latałam i załatwiałam sprawy w związku z nową szkołą. A dzisiaj musiałam w domu sprzątnąć i się spakować, bo jutro śmigam nad jezioro. Wiec następny rozdział będzie pewnie w niedzielę.
Jak wam się podoba taki rozwój sytuacji? Komentujcie <3
O rany. Nieźle się dzieje... Blog przecudny! I gratuluję tego że twój blog dostał się na tą stronę: http://najlepsze-blogi-i-tlumaczenia.blogspot.com/ Serio to już coś :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Wiem właśnie. Tak bardzo się cieszę że mój blog się tam dostał <3
UsuńHej serio sama to piszesz? Wspaniały blog. Ja sama bym nie wymyśliła takiej historii. Powodzenia w dalszym pisaniu. Na pewno będę czytała twojego bloga do końca <3
OdpowiedzUsuńTak sama to piszę :) Dziękuję to dla mnie wiele znaczy <3
UsuńDziękuję że piszesz tego bloga<3 Jest idealny :*
OdpowiedzUsuńO jej to ja dziękuję że go czytasz <3
UsuńHej dlaczego Justin rozwalił nos takiemu przystojniakowi jak Ryan? Biedny <3
OdpowiedzUsuńHaha. No biedny, biedny. Justin zdenerwował się na niego. Myślał że Ryan chce odebrać mu Kate...
Usuńale drama....
OdpowiedzUsuńnoo tak trochę...
Usuńo boże, o boże... co się dzieje!
OdpowiedzUsuńwiesz? uwielbiam to opowiadanie xxx
Oo to fajnie <3
Usuń