~Justin~
PO 4 GODZINACH
Obudziłem się w szpitalu… Co ja tu robię? Mam podłączoną
kroplówkę…
-Co jest kurwa?!
Do sali zajrzała pielęgniarka i krzyknęła
-Panie Parker! Pan Bieber się obudził!
Spojrzałem na nią zdezorientowany. Nagle do sali przyszedł
jakiś lekarz. Na plakietce miał napisane: David Parker.
-Witamy z powrotem panie Bieber.
-Co znaczy z powrotem?
-Był pan nieprzytomny, przez dobre 5 godzin, jak nie więcej…
-Co?
-No tak. Pańska dziewczyna Kate Johns, zadzwoniła na
pogotowie…
-Kate?!- Nie mogłem w to uwierzyć. Ona? Jak mnie znalazła? Co
się tak w ogóle zdarzyło?
-Tak. Przedawkował pan…- Przerwałem mu
-Nie możliwe!
-Owszem możliwe. Wiemy dobrze, że ma pan problemy ze swoją
psychiką i chodzi pan do psychologa. Rozmawialiśmy z nim i on poprosił nas,
abyśmy nie zawiadamiali policji. Tak więc zrobiliśmy.
Spuściłem głowę- Dziękuję…
-Nie ma za co. A wracając do pańskiej dziewczyny, to nie mam
dobrych wieści…- W jego głosie było słychać smutek i współczucie.
-Tak? Coś jej się stało?- moje serce mocno zakuło
-Gdy tylko tutaj z panem przyjechała, zemdlała i tak
niefortunnie wyszło, że upadła, uderzając głową o kant metalowego blatu…
Nie, to nie możliwe… Złapałem się za głowę
-Doznała głębokiej rany i wstrząsu mózgu. Była operowana i
jak na razie się nie obudziła…
Do moich oczu zaczęły napływać łzy, jednak ich nie
wypuszczałem
-Gdzie ona jest?- wstałem z łóżka szpitalnego
-Panie Bieber, proszę się położyć. Pańska dziewczyna jest w
dobrych rękach. Leży w Sali naprzeciwko. Będzie pan poinformowany, kiedy tylko
się obudzi.
-Ale ja chcę ją zobaczyć! Teraz! Czy pan to rozumie?!-Krzyknąłem
na lekarza
-Proszę się uspokoić. To nie jest dobry pomysł ,żeby pan do
niej teraz szedł.
-Nie będę się uspokajał. Chcę ją zobaczyć! I to zrobię, czy
się to panu podoba, czy nie!
-Panie Bieber, proszę się położyć!
Wyrwałem sobie kroplówkę i rzuciłem się w stronę drzwi
-Proszę wrócić do łóżka!- lekarz złapał mnie za ramie
-Zostaw mnie!- przepychaliśmy się chwile na korytarzu, aż
nagle w pokoju Kate, jakaś maszyna zaczęła piszczeć. Lekarz od razu mnie
odepchnął i zawołał innych lekarzy.
-Panie Bieber proszę wrócić do Sali!
-Ale co…- Nie zdążyłem dokończyć ponieważ 2 lekarzy i 3
pielęgniarki wbiegły do Sali, w której leżała Kate. Złapałem jakąś pielęgniarkę,
idącą po korytarzu za ramie
-Przepraszam? Proszę mi powiedzieć co się dzieje…
-Och Pan Bieber?- pokiwałem głową na tak- Wejdźmy do sali.
Weszliśmy do sali, ja usiadłem na łóżku
-No więc? Co się stało?
-Panna Johns jest w kiepskim stanie. Zemdlała i upadła,
uderzając głową w kant metalowego blatu. To nie wszystko. Jest wygłodzona… Jej
ciało jest słabe. Jak wykazały badania, nie jadła nic od dłuższego czasu, co
spowodowało początki anemii. W jej krwi wykryto dużą ilość alkoholu. Jak podejrzewamy,
przez ostatnie parę dni, właśnie tylko nim się żywiła…
Otworzyłem szeroko oczy… Nie, to nie możliwe, to nie może
być Kate…
-Operacja głowy, co prawda przebiegła pomyślnie, ale Panna
Kate jest bardzo słaba… W związku z czym uśpienie jej, na czas operacji nie
było najlepszym wyborem. Czekamy teraz,
aż się obudzi… Dostaje kroplówki żywieniowe.
-A co się przed chwilą stało?
-Pana Johns jest podłączona pod urządzenie kontrolujące
prace jej serca, oraz oddychanie. Ten sygnał, który przed chwilą rozbrzmiał,
nie jest dobrym znakiem… Najprawdopodobniej jej serce przestało równo bić, bądź
coś zatamowało dostęp tlenu do płuc.
W tamtej chwili już nie opanowałem łez… Same spłynęły po
moich policzkach. Pielęgniarka usiadła obok mnie i przytuliła mnie
pocieszająco. Ja byłem sztywny. Nie potrafiłem się ruszyć, ani nic wypowiedzieć…
-Kochaniutki na pewno będzie dobrze. Opiekuje się zarówno
tobą jak i nią, doktor Parker. Najlepszy lekarz w Stanach.
-To wszystko moja wina…- obwiniałem się. Taka była prawda to
była moja wina, że ona tam leży. Po 1 gdybym nie przedawkował, nie znalazłaby
się tutaj i nie zemdlała. Po 2 gdybym się z nią nie pokłócił, to by w ogóle nie
było takiej sytuacji, jaka jest…- Nigdy sobie tego nie wybaczę
-O czym Pan mówi?
-Pokłóciliśmy się w tamtym tygodniu i przez to się wszystko zaczęło,
u niej alkohol, u mnie narkotyki… I gdyby nie mój pusty łeb, jej by tutaj nie
było…
-Niech Pan nie przesadza. Skąd miał Pan wiedzieć, że tak to
się potoczy?
Przemilczałem… Po chwili zobaczyłem przez szybę w drzwiach,
że z pokoju Kate wychodzą lekarze. Wybiegłem z mojej sali.
-Co z nią?- zapytałem doktora Parkera
-Wszystko jest pod kontrolą…
-Proszę… Niech mi pan pozwoli ją zobaczyć… Tylko o tyle proszę…
-Panie Bieber. Ona powinna odpoczywać. Pozwolę panu do niej
wejść wieczorem… Pod warunkiem, że się pan teraz położy i prześpi…
-A nie mogę teraz?
-Panie Bieber…
-Ach no dobrze…- Wróciłem do mojej sali ,w której czekała
pielęgniarka.
-Dobrze kochaniutki… Czas ci na nowo podłączyć kroplówkę.
Położyłem się na łóżku, a ona podłączyła kroplówkę. Byłem
tak zmęczony, że wystarczyło położenie głowy na poduszce i usnąłem. Spałem
przez dobre 8 godzin. Obudziłem się.
Było około dwunastej w nocy. Dobrze wiedziałem, że muszę zobaczyć Kate.
Wyszedłem z mojej sali i skierowałem się do jej drzwi. Stanąłem przed nimi i
przez szybę ujrzałem Kate, leżącą na łóżku. Podłączona do wielkiego sprzętu.
Była zmarnowana. Oczy podpuchnięte, głowa zabandażowana. Jak człowiek, przez
zaledwie parę dni, może tak zmarnieć… Stałem tak przed tymi drzwiami, dobre parę
minut, aż nagle podszedł do mnie doktor Parker i złapał mnie za ramie.
-Nie wygląda najlepiej, prawda? – zapytał mnie smutno
Pokiwałem głową- Ale wszystko z nią dobrze?
-Tak nie ma się pan o co martwić. Jej stan się zdecydowanie
polepsza. Niedługo powinna się obudzić…
-Dziękuję…
-Za co?- Zdziwił się moją zmianą. Najpierw na niego
krzyczałem, a teraz dziękowałem
-Za to, że uratował jej pan życie…
Uśmiechnął się do mnie- Nie ma za co.- Wyciągnął do mnie
rękę- David jestem
Podałem mu dłoń- Justin
-Dobra Justin. Więc idź do swojej kochanej. Myślę, że dobrze
wpłynie, na nią obecność osoby, która ją Kocha.
-Jak to? Przecież jest nieprzytomna…
-Słuchaj Justin, medycyna medycyną, ale nieważne czy
człowiek jest przytomny ,czy nie przytomny, gdy czuje czyjąś obecność, czuje szczęście,
a szczęście pomaga w szybszym powrocie do zdrowia.
Uśmiechnąłem się serdecznie do doktora i powoli wszedłem do
jej Sali. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i złapałem ją za rękę.
-Przepraszam cię Kate…
Dosyć smutny ten rozdział... Tak jak i mój dzisiejszy nastrój.
Pozdrawiam wszystkich co czytają i komentują mojego bloga. Kocham was <3
Chciałabym zadedykować dzisiejszy rozdział osobom które leżą chore w szpitalach. Dla osób które walczą o zdrowie i życie. Zarówno dla malutkich dzieciaczków, jak i osób starszych.
Ten rozdzial jest slodki jak i zarazem smutny ,ale czekam z niecierpliwoscia na NN . :*
OdpowiedzUsuńRozdział pojawi się pewnie jutro :)
Usuńsuper nie moge doczekać się nn :P
OdpowiedzUsuńBędzie jutro :*
Usuńjeku, przez twoją dedykację to nawet ja się wzruszyłam <333
OdpowiedzUsuńNo widzisz :*
Usuńczemu miałaś smutny nastrój ?
OdpowiedzUsuńTak jakoś wyszło...
Usuńmrrr jak sobie pomyśle o Justinie w szpitalnym stroju to aż ślinka cieknie
OdpowiedzUsuńHaha no nie? <3
Usuńale smutno... drama goni drame
OdpowiedzUsuńdokładnie .
Usuńsmutny, ale zarazem taki awww.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Kate się szybko obudzi xx
Tak Tak <3
Usuń