środa, 24 lipca 2013

ROZDZIAŁ 21



~Kate~
Położyliśmy się na łóżku, a do Justina nagle zadzwonił telefon. Odebrał. Rozmawiał przez niecałą minutę
-Kochanie, ten jutrzejszy wyjazd, musimy przełożyć.
-Jak to? Co się stało?
-Nic. Po prostu dzwonił mój psycholog i kazał mi jutro przyjść.
-Ach no dobrze. Kiedy indziej pojedziemy.
-No dobrze... -objął mnie- To co robimy? Może obejrzymy jakiś film?
-O, no jasne! Ale jaki?
-Jaki tylko sobie zażyczysz.- uśmiechnął się słodko. Wstał z łóżka i podszedł do szafki z płytami.
-To może… Lol ?
-Okej. Nie oglądałem nigdy.
-No widzisz? Jest świetny!
Justin włączył film i położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Po obejrzeniu filmu, Justin pocałował mnie delikatnie w usta
-Muszę iść…
-Co? Dlaczego?- posmutniałam
-Jestem potrzebny chłopakom. Musimy załatwić pewną sprawę.
-Jaką sprawę?
-Ech… Nie chcę cię denerwować. Odpoczywaj, jutro ci wszystko opowiem.
-Nie Justin, chcę wiedzieć teraz…
-Kate…
-Justin!
-Po prostu pewien facet posunął się za daleko i musimy dać mu nauczkę…
-Co? Nauczkę? Justin nie pakuj się w kłopoty…
-Kochanie spokojnie. To żadne kłopoty.
-Jasne…
-Kate zaufaj mi.
-Justin, ja ci ufam ,ale boję się o ciebie. Nie chcę cie stracić rozumiesz?
-Rozumiem, ale mnie nie stracisz. Nic mi się nie stanie.
-A jeżeli was policja złapie?
Justin się zaśmiał- Nie ma takiej opcji.
-Justin ja mówię serio!
-Ja też. Nie martw się. Jutro rano tutaj będę.
-No dobrze… Ale masz się nie pakować w żadne kłopoty.
-Dobrze kochanie. Nie zaprzątaj sobie już tym twojej pięknej główki.
Uśmiechnęłam się i popatrzyłam mu w oczy- Obiecaj mi że wrócisz cały.
-Obiecuję.
-I że nie wpadniesz w kłopoty.
-Oczywiście kochanie.
-Obiecaj.
-Obiecuję.
-Więc jeszcze obiecaj, że rano tutaj będziesz.
-Obiecuję. Coś jeszcze?
-Tak.
-Więc?
-Pocałuj mnie.
Justin uśmiechnął się szeroko i złączył nasze usta. Po chwili pocałunek się pogłębił. Ale Justin go po kilku sekundach przerwał.
-Nie martw się. Widzimy się rano.
-Dobrze.- posłałam mu delikatny uśmiech, a on wyszedł. Poszłam do łazienki. Rozczesałam włosy, przemyłam twarz chłodną wodą. Zeszłam potem na dół. Nikogo nie było. Pewnie Steph pojechała do Bruca. Podeszłam do lodówki. Zajrzałam do niej.
-Hmm… Zjadłabym coś…
Wyjęłam mleko i nutelle. Znalazłam rogaliki maślane. Posmarowałam je nutellą i podgrzałam mleko. Wzięłam jedzenie i poszłam do mojego pokoju. Położyłam talerz z rogalikami i kubek z mlekiem na biurku. Zjadłam jednego rogalika i popiłam troszeczkę mlekiem. Włączyłam muzykę z laptopa. Piosenki mojej ulubionej wokalistki Miley Cyrus. Posłałam łóżko, zebrałam wszystkie chusteczki i papierki z szafek nocnych. Wytarłam je ściereczką z kurzu. Następnie posprzątałam na biurku i komodzie. Wzięłam łyka mleka i zabrałam się za odkurzanie. Odkurzyłam wszystkie zakamarki.
-No od razu lepiej. –rozejrzałam się po pokoju. Usiadłam w fotelu i dojadłam rogaliki. Wypiłam resztkę mleka. Przetarłam ściereczką, jeszcze telewizor i pozostałe szafki. Włączyłam prostownice ,żeby się nagrzała, zanim wrócę. Wzięłam talerz i kubek. Zeszłam na dół. Na kanapie w salonie zauważyłam jakąś osobę.
-Cześć Steph.- Przywitałam się i poszłam do kuchni zanieść naczynia. Zorientowałam się, że Steph mi nie odpowiedziała, więc wyszłam z kuchni i podeszłam do kanapy. Nagle osoba odwróciła się w moim kierunku. To nie była Steph…
-Witaj. Czekałam na ciebie.
Otworzyłam szeroko oczy. Jak to zwykle robię gdy jestem mocno zdziwiona. Tutaj jeszcze dochodził strach i złość. Więc pewnie wyglądałam jak wściekła wiewiórka.
-Czego chcesz Jes?!
-Spokojnie. Przyszłam cię tylko odwiedzić, tak jak kiedyś, pamiętasz jeszcze?
-Niestety…
-Niestety? Co nie byłam fajną przyjaciółką?
-Nie.
-Och przesadzasz. Dzięki mnie nie jesteś już taką szarą myszką.
-To nie dzięki tobie. Dzięki Alice!
-Oj mylisz się niunia. Myślisz że to przez ten koncert się zmieniłaś? Rozczaruję cię ale nie. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
-Taa…
-I potem co się stało? Poszłyśmy na imprezę do twojej siostry. A pamiętasz może, dzięki komu dowiedziałaś się o kłamstwach Justina? Nie odpowiadaj. Dzięki mnie! Wiesz… Gdyby nie ja dalej pewnie byś się z nim spotykała nic nie wiedząc.
-Wiesz… Nie udawaj teraz, że taka niby byłaś dla mnie dobra! Nikt ci nie kazał. Justin sam by mi powiedział!
-Och wierzysz w to?
-Tak wierze!
-Jesteś taka naiwna. Myślisz, że on cie kocha? Znów cię muszę rozczarować. Nie kocha cię. On się po prostu pociesza bo nie ma mnie. 
Zaśmiałam się szyderczo- Bo nie ma ciebie?! Serio tak myślisz? Więc dlaczego nie poszedł z tobą wtedy w szpitalu?
-Bo się wtrąciłaś! Byliśmy już na dobrej drodze do wyjścia, ale musiałaś przyjść!
-Kurwa Jes! Gdyby chciał do ciebie wrócić to by go ze mną nie było dzisiaj. I wczoraj i przedwczoraj i jeszcze wcześniej!
-Mówiłam ci, pociesza się!- Jes aż cała poczerwieniała ze złości
-Wiesz co? Nie mam ochoty dłużej z tobą rozmawiać. Wyjdź!
-Nie obchodzi mnie to. Nigdzie się nie wybieram. Dlaczego Justina nie ma? Gdzie jest? Powiedział ci może?
-Co cie to obchodzi? Kazałam ci wyjść. Jeżeli tego nie zrobisz zadzwonię na policję.
-Nie zadzwonisz.
-A założymy się?!
-Proszę bardzo. O Justina?
-Nie zakładam się o osoby, które kocham.
-Och jejku kochasz? Czy ty w ogóle wiesz co to znaczy miłość?
-Wiem lepiej niż ty!
-Nie, na pewno nie. Niunia jeżeli nawet ty go kochasz, to on ciebie nie. Już ci to mówiłam.
-Dobra. Wypierdalaj!- złapałam ją za rękaw od bluzki i podniosłam z kanapy.
-Co kurwo robisz?!
-Kurwą to może ty jesteś, ale ja na pewno nie!- poczułam uderzenie w twarz
-Oo niee… Przesadziłaś ze słowami!
-Dość tego. –wyjęłam komórkę i wybrałam numer na policję.
-Odłóż ten telefon! –wyrzuciła mi go z rąk i zaczęła mnie szarpać. Odepchnęłam ją i podbiegłam do telefonu. Usłyszałam ,że ktoś się odezwał więc podałam adres. Tylko tyle zdążyłam bo Jes znowu zabrała mi telefon. Rozłączyła i rzuciła nim o ścianę. Mój iphone rozpadł się na kawałki.
-Nie dostali pełnego zgłoszenia. Przykre. Nie przyjadą…- udała smutną minę, jednak po chwili się zaśmiała
-Więc będę musiała sobie sama z tobą poradzić. –pobiegłam na górę. Jes pobiegła za mną. Wbiegłam do mojego pokoju i złapałam gorącą prostownicę.
-Nie zbliżaj się.
-Och myślisz, że się boję?!
Zaczęła podchodzić. Uznałam, że za blisko więc zamachnęłam się nią aby ją uderzyć. Jes ją złapała w rękę, ale szybko puściła.
-Ty zdziro! Ona jest gorąca!
-Co ty nie powiesz?!- Machnęłam jeszcze raz prostownicą, tym razem trafiając w jej twarz. Prostownica zostawiła poparzony pasek na jej policzku
-O nie przesadziłaś!- Chciała do mnie podbiec ja rzuciłam w nią tą prostownicą i pobiegłam do łazienki. Gdy próbowała do niej wejść, rzucałam w nią, czym popadnie. Nagle zauważyłam że nie mam już czym rzucać.
-Och skończyły ci się przedmioty do rzucania we mnie? – podeszła i uderzyła mnie z pięści w brzuch. Upadłam na kolana więc mnie kopnęła. Kopała jeszcze kilkakrotnie. Ja leżałam na podłodze i zwijałam się z bólu. Zauważyłam jednak nożyczki, którymi wcześniej rzuciłam. Złapałam je bez namysłu i wbiłam jej w udo. Jes aż zajęczała.
-Ty suko!- Po chwili usłyszałyśmy syreny, radiowozów policyjnych.
-Jeszcze tu wrócę. Miej oczy otwarte, bo następnym razem cie zabije.
Wyjęła sobie nożyczki z uda i uciekła.



Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Wiem że rozdział miał być w poniedziałek. Dzisiaj juz byłby następny ale nie miałam dostępu do komputera, a na telefonie to bym dużo nie napisała... Wybaczcie mi proszę. Zapraszam do komentowania bo ostatnio coś tego nie robicie :(

12 komentarzy: