~Kate~
Justin popatrzył mi w oczy
-Tylko do mnie mówisz?
Pokiwałam głową. Justin podparł się łokciami po moich obu
stronach nachylając się nade mną. Pocałował mnie delikatnie. Motyle moim brzuchu
wariowały. Ten wieczór jest idealny. Przez moment nasze usta się nie
rozłączały. Kiedy jednak to nastało chciałam w końcu dokończyć branie
prysznicu. Wstałam z łóżka ale poczułam straszny ból między nogami więc szybko
siadłam.
-Kochanie czy coś się stało?- z łóżka zerwał się Justin
-Nie… Tylko trochę zakręciło mi się w głowie.
-Na pewno?
Wstałam jednak ból powrócił. Wymusiłam więc uśmiech – Jasne…
Justin przyglądał mi się przez chwilę aż podszedł i złapał
mnie na ręce.
-Wiem że to boli. Ale weź gorący prysznic i przejdzie.-
pocałował mnie w czoło i postawił w łazience. Skąd wiedział o co chodzi?
Wyszedł zamykając drzwi a ja krzyknęłam
-Dziękuje.
Wzięłam prysznic i ubrałam się w koszulkę którą sobie wcześniej
przygotowałam. Wyszłam z łazienki a w pokoju na łóżku stał stolik śniadaniowy.
Na nim była miska z truskawkami, dwa kubki gorącej czekolady i bułki
posmarowane nutellą. Uśmiechnęłam się na ten widok. Odłożyłam na fotel moje
ubrania i siadłam na łóżku. Nie minęła
minuta zanim do pokoju wszedł Justin z jakimś filmem.
-O już skończyłaś. Więc zjedz sobie kanapki a ja zaraz
wrócę. Wezmę szybki prysznic.
-Zaczekam na ciebie z jedzeniem. –posłałam mu całusa. Justin
szybko wziął prysznic. Ja w tym czasie rozejrzałam się po jego pokoju.
Poprzednim razem jak tu byłam, byłam pijana… Dostrzegłam stare i zniszczone
zdjęcie kobiety z ciemnych długich włosach która trzyma za rękę chłopca. Był to
na pewno Justin z mamą. Jednak obok nich stał wózek z malusieńkim bobasem.
Zdjęcie było oprawione w ramkę i stało na komodzie obok radia. Leżał tam
łańcuszek który wcześniej znaleźliśmy w skrzyneczce pod wodospadem. Musiała dla
niego wiele znaczyć skoro ją tutaj przyniósł.
Uśmiechnęłam
się i patrzyłam z zaciekawieniem na inne rzeczy w skrzynce. Sięgnęłam po
naszyjnik. Był naprawdę piękny. Na
delikatnym łańcuszku wisiały dwie połówki serduszka. Na jednej pisało together
a na drugiej forever. Justin popatrzył na naszyjnik i szeroki uśmiech pojawił
się na jego twarzy.
-Jaka jest tego historia? –
Zapytałam ciągle przyglądając się łańcuszkowi.
-To? Moja mama przez całe życie
nosiła ten wisiorek, nigdy nie pytałem od kogo go dostała. Dała mi go parę dni
przed śmiercią i powiedziała, żebym to podarował komuś, kto zdobędzie moje
serce.
No tak nosiła go jego mama… Rozejrzałam się dalej. W jego
pokoju stały bardzo ładne nowoczesne meble. Na ścianie wisiał duży telewizor
plazmowy. Na biurku górował bałagan. Sterta kartek i oczywiście popielniczka.
Jedyne co mi w Justinie przeszkadzało to papierosy. Jednak nie palił ich
często. Tylko gdy się denerwuje to robi. Ale w tej popielniczce było dużo
popiołu. Albo często się denerwuje albo dawno jej nie opróżniał… Justin wyszedł
z łazienki po cichu i owinął ręce wokół mojej tali od tyłu.
-Czemu się tak przyglądasz?
-Tylko rozglądałam się. Wiesz… Od czasu do czadu mógł byś
sprzątnąć na biurku.
Odwróciłam się twarzą do Justina. On popatrzył na biurko i
prychnął.
-Kiedyś tam posprzątam.- Uśmiechnął się i mnie podniósł.
Położył na łóżko
-Już nie boli?- zapytał patrząc na mnie zmartwiony
-Nie. Już nie boli.
Justin położył się obok mnie. Objął ramieniem i włączył
film. Nie ukrywam byłam głodna. Strasznie głodna więc zabrałam się za jedzenie.
-Smakuje?
-Bardzo. Uwielbiam nutelle ale to chyba nie trudno zauważyć.
- zaśmiałam się. Justin zrobił to samo
-Owszem. Za każdym razem gdy ci je robię niemalże je
pożerasz.
-Oj cicho.- przeciągnęłam. Justin upił trochę gorącej
czekolady. Ja natomiast złapałam kolejną kanapkę
-Chcesz trochę?
-No daj.
-To otwórz usta.- Uśmiechnęłam się. Justin wykonał moje
polecenie. Włożyłam mu kanapkę do buzi brudząc przy tym jego nos. Zaśmiałam się
-Z czego się śmiejesz?- zapytał Justin z pełną buzią. Brzmiał
strasznie śmiesznie. Wzięłam chusteczkę i wytarłam mu nos. Po czym go w niego cmoknęłam.
-Ubrudziłam ci nosek przez przypadek.
-Ach tak? To było takie śmieszne?- Justin nie czekał. Wziął na
palec trochę nu telli z kanapki i zrobił mi nią linię z nosa przez usta aż na
brodę. Zaczęłam się śmiać
-Hej ale ja zrobiłam to niechcący!
-Och ja przecież też. Tak jakoś mi palec poleciał.- zaczął
się śmiać
-Ha Ha śmieszne. Teraz to ze mnie wytrzyj.
Podałam mu chusteczkę nie wziął jej jednak
-Mogę inaczej?
-Czyli?
Nie czekał na pozwolenie. Pocałował mnie najpierw w nos
zlizując z niego nutelle, następnie w brodę i na końcu w usta. Pogłębił
pocałunek. Odsunęłam się od niego na chwilę. Justin spojrzał na mnie
zdezorientowany.
-Radzę ci na razie się opanować bo możesz być zaraz
poparzony gorącą czekoladą.
-Ach tak.- złapał swój kubek i dopił szybko czekoladę. Ja
natomiast chcąc zrobić mu na złość moją czekoladę sączyłam. Gdy ją w końcu
wypiłam Justin zabrał stolik z naczyniami i postawił na podłodze. Przybliżył
się do mnie i pocałował.
-Już nie muszę się panować.- wypowiadał te słowa między
pocałunkami. Z moich ust przeszedł na szyję. Moja głowa automatycznie odchyliła
się a ręce powędrowały na jego głowę. Po chwili przestał mnie całować. Ja
położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Słyszałam bicie jego serca. Było ono
dla mnie najpiękniejszą muzyką. Dopóki ono biło, biło też moje. Wsłuchując się
w nie momentalnie zasnęłam.
Obudził mnie huk rozbijanego szkła.
-Cholera!
Słysząc to zerwałam się na równe nogi.
-Matko… Co się stało?
Zobaczyłam Justina trzymającego się za biodro.
-Nic… śpij kochanie.
Wstałam z łóżka, zapaliłam światło i do niego podeszłam.
-Nic? Mnie nie oszukasz.
Kucnęłam i zaczęłam zbierać szkło rozbitej ramki ze
zdjęciem. Justin przykucnął przy mnie.
-Kochanie zostaw. Ja to pozbieram.
-Pomogę ci.
Żebraliśmy szkło i wyrzuciliśmy do śmietnika. Justin
podniósł zdjęcie. Popatrzył na nie i się uśmiechnął.
-To twoja mama tak?
Zapytałam tez zerkając na zdjęcie. Było to, to samo zdjęcie
które wcześniej widziałam.
-Tak. Była wtedy taka szczęśliwa.
-Ten po lewej to zgaduję ty a po prawej w wózku to kto?
Justin chwile milczał. W końcu odezwał się.
-To Jazmyn.
Popatrzyłam na niego czekając aż coś jeszcze o niej powie.
-Moja siostra. Tyle że ma lepszego ojca. Jest nim Tom.
Pamiętasz opowiadałem ci że to był dobry przyjaciel mamy. Na tyle dobry że
zdradziła tatę z nim. Gdy dziecko się urodziło wszyscy myśleli że jest ono
mojego ojca. Jednak po śmierci rodziców Tom przyznał się ze jest ono jego.
Teraz Jazmyn mieszka z Tomem. Nie widziałem jej od kiedy trafiłem do szpitala.
Była moim małym aniołkiem. Broniłem ją zawsze. Biłem chłopców którzy jej
dokuczali. Kupowałem jej prezenty. Nie spędzaliśmy dużo czasu razem bo rzadko
bywałem w domu, ale byliśmy dobrym rodzeństwem.
-Więc dlaczego ich nie odwiedziłeś kiedy wyszedłeś?
-Po wyjściu nie chciałem widzieć Toma. Uważałem że mnie
skrzywdził pakując mnie do tego szpitala. Jednak teraz wiem że powinienem to
zrobić. Głupio mi teraz po tak długim czasie do niego jechać. Co mu powiem?
Wyszedłem już dawno temu ale cię nienawidziłem?
-Justin… Założę się że Tom nie będzie chciał wytłumaczenia.
Będzie się cieszył że przyjechałeś.
-Wątpię… Pierwsze pytanie to będzie jak było w szpitalu…
-Serio? Justin ja ci mówię że Tom cię o to nie zapyta. No na
pewno nie na pierwszym spotkaniu. A nawet gdybyś mu powiedział że uważałeś że
cie skrzywdził ale zrozumiałeś że jednak pomógł nie będzie miał tego za złe.
-No nie wiem…
Jeszcze jutro dodam rozdział jakoś po południu i następny dopiero po weekendzie. Przepraszam że znowu was zostawię ale jezioro wzywa. Kocham was wszystkich i mam nadzieję że czytając poprzedni rozdział uśmiechaliście się od ucha do ucha. W jutrzejszym rozdziale nie będzie tak przyjemnie jak w ostatnich dwóch. Przygotujcie się na niespodziankę którą znajdzie Kate w swoim pokoju.
O Boże boski *.* czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Jutro będzie następny
UsuńJuż się nie mogę doczekać jutrzejszego rozdziału <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńBoskie :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuń