wtorek, 13 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 25



~Kate~

Justin popatrzył mi w oczy
-Tylko do mnie mówisz?
Pokiwałam głową. Justin podparł się łokciami po moich obu stronach nachylając się nade mną. Pocałował mnie delikatnie. Motyle moim brzuchu wariowały. Ten wieczór jest idealny. Przez moment nasze usta się nie rozłączały. Kiedy jednak to nastało chciałam w końcu dokończyć branie prysznicu. Wstałam z łóżka ale poczułam straszny ból między nogami więc szybko siadłam.
-Kochanie czy coś się stało?- z łóżka zerwał się Justin
-Nie… Tylko trochę zakręciło mi się w głowie.
-Na pewno?
Wstałam jednak ból powrócił. Wymusiłam więc uśmiech – Jasne…
Justin przyglądał mi się przez chwilę aż podszedł i złapał mnie na ręce.
-Wiem że to boli. Ale weź gorący prysznic i przejdzie.- pocałował mnie w czoło i postawił w łazience. Skąd wiedział o co chodzi? Wyszedł zamykając drzwi a ja krzyknęłam
-Dziękuje.
Wzięłam prysznic i ubrałam się  w koszulkę którą sobie wcześniej przygotowałam. Wyszłam z łazienki a w pokoju na łóżku stał stolik śniadaniowy. Na nim była miska z truskawkami, dwa kubki gorącej czekolady i bułki posmarowane nutellą. Uśmiechnęłam się na ten widok. Odłożyłam na fotel moje ubrania i siadłam na łóżku.  Nie minęła minuta zanim do pokoju wszedł Justin z jakimś filmem.
-O już skończyłaś. Więc zjedz sobie kanapki a ja zaraz wrócę. Wezmę szybki prysznic.
-Zaczekam na ciebie z jedzeniem. –posłałam mu całusa. Justin szybko wziął prysznic. Ja w tym czasie rozejrzałam się po jego pokoju. Poprzednim razem jak tu byłam, byłam pijana… Dostrzegłam stare i zniszczone zdjęcie kobiety z ciemnych długich włosach która trzyma za rękę chłopca. Był to na pewno Justin z mamą. Jednak obok nich stał wózek z malusieńkim bobasem. Zdjęcie było oprawione w ramkę i stało na komodzie obok radia. Leżał tam łańcuszek który wcześniej znaleźliśmy w skrzyneczce pod wodospadem. Musiała dla niego wiele znaczyć skoro ją tutaj przyniósł.

Uśmiechnęłam się i patrzyłam z zaciekawieniem na inne rzeczy w skrzynce. Sięgnęłam po naszyjnik. Był naprawdę piękny.  Na delikatnym łańcuszku wisiały dwie połówki serduszka. Na jednej pisało together a na drugiej forever. Justin popatrzył na naszyjnik i szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.

-Jaka jest tego historia? – Zapytałam ciągle przyglądając się łańcuszkowi.

-To? Moja mama przez całe życie nosiła ten wisiorek, nigdy nie pytałem od kogo go dostała. Dała mi go parę dni przed śmiercią i powiedziała, żebym to podarował komuś, kto zdobędzie moje serce.

No tak nosiła go jego mama… Rozejrzałam się dalej. W jego pokoju stały bardzo ładne nowoczesne meble. Na ścianie wisiał duży telewizor plazmowy. Na biurku górował bałagan. Sterta kartek i oczywiście popielniczka. Jedyne co mi w Justinie przeszkadzało to papierosy. Jednak nie palił ich często. Tylko gdy się denerwuje to robi. Ale w tej popielniczce było dużo popiołu. Albo często się denerwuje albo dawno jej nie opróżniał… Justin wyszedł z łazienki po cichu i owinął ręce wokół mojej tali od tyłu.
-Czemu się tak przyglądasz?
-Tylko rozglądałam się. Wiesz… Od czasu do czadu mógł byś sprzątnąć na biurku.
Odwróciłam się twarzą do Justina. On popatrzył na biurko i prychnął.
-Kiedyś tam posprzątam.- Uśmiechnął się i mnie podniósł. Położył na łóżko
-Już nie boli?- zapytał patrząc na mnie zmartwiony
-Nie. Już nie boli.
Justin położył się obok mnie. Objął ramieniem i włączył film. Nie ukrywam byłam głodna. Strasznie głodna więc zabrałam się za jedzenie.
-Smakuje?
-Bardzo. Uwielbiam nutelle ale to chyba nie trudno zauważyć. - zaśmiałam się. Justin zrobił to samo
-Owszem. Za każdym razem gdy ci je robię niemalże je pożerasz.
-Oj cicho.- przeciągnęłam. Justin upił trochę gorącej czekolady. Ja natomiast złapałam kolejną kanapkę
-Chcesz trochę?
-No daj.
-To otwórz usta.- Uśmiechnęłam się. Justin wykonał moje polecenie. Włożyłam mu kanapkę do buzi brudząc przy tym jego nos. Zaśmiałam się
-Z czego się śmiejesz?- zapytał Justin z pełną buzią. Brzmiał strasznie śmiesznie. Wzięłam chusteczkę i wytarłam mu nos. Po czym go w niego cmoknęłam.
-Ubrudziłam ci nosek przez przypadek.
-Ach tak? To było takie śmieszne?- Justin nie czekał. Wziął na palec trochę nu telli z kanapki i zrobił mi nią linię z nosa przez usta aż na brodę. Zaczęłam się śmiać
-Hej ale ja zrobiłam to niechcący!
-Och ja przecież też. Tak jakoś mi palec poleciał.- zaczął się śmiać
-Ha Ha śmieszne. Teraz to ze mnie wytrzyj.
Podałam mu chusteczkę nie wziął jej jednak
-Mogę inaczej?
-Czyli?
Nie czekał na pozwolenie. Pocałował mnie najpierw w nos zlizując z niego nutelle, następnie w brodę i na końcu w usta. Pogłębił pocałunek. Odsunęłam się od niego na chwilę. Justin spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Radzę ci na razie się opanować bo możesz być zaraz poparzony gorącą czekoladą.
-Ach tak.- złapał swój kubek i dopił szybko czekoladę. Ja natomiast chcąc zrobić mu na złość moją czekoladę sączyłam. Gdy ją w końcu wypiłam Justin zabrał stolik z naczyniami i postawił na podłodze. Przybliżył się do mnie i pocałował.
-Już nie muszę się panować.- wypowiadał te słowa między pocałunkami. Z moich ust przeszedł na szyję. Moja głowa automatycznie odchyliła się a ręce powędrowały na jego głowę. Po chwili przestał mnie całować. Ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Słyszałam bicie jego serca. Było ono dla mnie najpiękniejszą muzyką. Dopóki ono biło, biło też moje. Wsłuchując się w nie momentalnie zasnęłam.
Obudził mnie huk rozbijanego szkła.
-Cholera!
Słysząc to zerwałam się na równe nogi.
-Matko… Co się stało?
Zobaczyłam Justina trzymającego się za biodro.
-Nic… śpij kochanie.
Wstałam z łóżka, zapaliłam światło i do niego podeszłam.
-Nic? Mnie nie oszukasz.
Kucnęłam i zaczęłam zbierać szkło rozbitej ramki ze zdjęciem. Justin przykucnął przy mnie.
-Kochanie zostaw. Ja to pozbieram.
-Pomogę ci.
Żebraliśmy szkło i wyrzuciliśmy do śmietnika. Justin podniósł zdjęcie. Popatrzył na nie i się uśmiechnął.
-To twoja mama tak?
Zapytałam tez zerkając na zdjęcie. Było to, to samo zdjęcie które wcześniej widziałam.
-Tak. Była wtedy taka szczęśliwa.
-Ten po lewej to zgaduję ty a po prawej w wózku to kto?
Justin chwile milczał. W końcu odezwał się.
-To Jazmyn.
Popatrzyłam na niego czekając aż coś jeszcze o niej powie.
-Moja siostra. Tyle że ma lepszego ojca. Jest nim Tom. Pamiętasz opowiadałem ci że to był dobry przyjaciel mamy. Na tyle dobry że zdradziła tatę z nim. Gdy dziecko się urodziło wszyscy myśleli że jest ono mojego ojca. Jednak po śmierci rodziców Tom przyznał się ze jest ono jego. Teraz Jazmyn mieszka z Tomem. Nie widziałem jej od kiedy trafiłem do szpitala. Była moim małym aniołkiem. Broniłem ją zawsze. Biłem chłopców którzy jej dokuczali. Kupowałem jej prezenty. Nie spędzaliśmy dużo czasu razem bo rzadko bywałem w domu, ale byliśmy dobrym rodzeństwem.
-Więc dlaczego ich nie odwiedziłeś kiedy wyszedłeś?
-Po wyjściu nie chciałem widzieć Toma. Uważałem że mnie skrzywdził pakując mnie do tego szpitala. Jednak teraz wiem że powinienem to zrobić. Głupio mi teraz po tak długim czasie do niego jechać. Co mu powiem? Wyszedłem już dawno temu ale cię nienawidziłem?
-Justin… Założę się że Tom nie będzie chciał wytłumaczenia. Będzie się cieszył że przyjechałeś.
-Wątpię… Pierwsze pytanie to będzie jak było w szpitalu…
-Serio? Justin ja ci mówię że Tom cię o to nie zapyta. No na pewno nie na pierwszym spotkaniu. A nawet gdybyś mu powiedział że uważałeś że cie skrzywdził ale zrozumiałeś że jednak pomógł nie będzie miał tego za złe.
-No nie wiem… 


 Jeszcze jutro dodam rozdział jakoś po południu i następny dopiero po weekendzie. Przepraszam że znowu was zostawię ale jezioro wzywa. Kocham was wszystkich i mam nadzieję że czytając poprzedni rozdział uśmiechaliście się od ucha do ucha.  W jutrzejszym rozdziale nie będzie tak przyjemnie jak w ostatnich dwóch. Przygotujcie się na niespodziankę którą znajdzie Kate w swoim pokoju.

6 komentarzy: