środa, 21 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 28

~Kate~

Alice otworzyła szeroko oczy w szoku.
-Co?
-To co słyszałaś... Dlaczego pomagasz Jes zniszczyć mi życie?
-Kate ja nie...
-Nie kłam. Skąd Jes miała moje zdjęcia? Przez cały czas mnie okłamywałaś. Chociaż raz bądź szczera i powiedz mi prawdę...
Łzy powoli chciały się wydostać z moich oczu jednak wiedziałam że nie mogę na to pozwolić. Musiałam być twarda.
-Ja... Ja... Kate przepraszam... To jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje...
-Czyli to ty dawałaś zdjęcia Jes?
-Tak ale...
przerwałam jej- Nie ma żadnego ale. Ty... Moja najlepsza przyjaciółka... Niemalże siostra okłamywałaś mnie przez tyle czasu...
-Kate nie. Naprawdę to nie tak jak ty myślisz...
-Nie Alice. To jest dokładnie tak jak ja myślę. Tylko nie rozumiem jednej rzeczy... Dlaczego mi to robisz? Co ja ci zrobiłam?
-Nic nie zrobiłaś. Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek mogłabym mieć...
-Więc dlaczego to robisz? Dlaczego pomagasz tej suce?
-Kate nie mogę ci powiedzieć...
-Nie możesz czy nie chcesz?
-Nie mogę naprawdę. Przepraszam za to co zrobiłam ale nie miałam wyjścia..
-Alice. Zawsze jest jakieś wyjście.
-Ale to nie jest takie proste.
-Co nie jest proste?
-Ta sytuacja no nie mogę ci powiedzieć.
-Pamiętasz jak przysięgałyśmy że na zawsze, w każdej sytuacji, mimo wszystko będziemy razem? Że będziemy sobie pomagać i wspierać? Że będziemy szczere nawet gdy to nie jest miłe?
Alice spuściła głowę
-Ja pamiętam. Złamałaś te obietnice...
-Kate przepraszam, ja naprawdę...
-Skończ! To już nie ważne. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego.
-Ale Kate proszę...
-Nie. Do widzenia Alice.
Alice łzy spływały po policzkach. Ja wstałam i skierowałam się ku wyjściu. Ona spojrzała jeszcze błagalnie na Justina a on  Chwilę nawiązał z nią kontakt wzrokowy jednak po chwili wstał z siedzenia i poszedł za mną. Gdy wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu Justina od razu się rozpłakałam. Ten cały bul który trzymałam zamknięty w sobie przez ostatnie pół godziny wypłynął ze mnie. Justin mnie przytulił. Płakałam w jego ramie przez jakiś czas a on głaskał mnie po głowie bez żadnych słów. Po jakimś czasie jednak odsunął mnie od siebie i spojrzał prosto w oczy.
-Kochanie uspokój się. Nie możesz tak płakać bo mi się serce kraje.
Otarłam łzy jednak one dalej spływały.
-Kate... Posłuchaj nie wiem jak ty ale ja jej wierzę. Myślę że rzeczywiście może nie mieć wyboru i pomagać Jes...
-Justin kurwa wybór zawsze jest!
-Ale pomyśl do czego zdolna jest Jes... Jeżeli ją szantażuje? Albo chce zrobić krzywdę?
W sumie Justin mógł mieć trochę racji. Ale mimo wszystko jak ona się w to wpakowała...
-Nie mam pojęcia o co dokładnie chodzi ale myślę że po tym co dzisiaj powiedziałaś Alice niedługo nam wyjawi o co chodzi. Po jej oczach widać było że rzeczywiście cię bardzo kocha...
-Nie Justin. To nie jest taka miłość jaką ja darzę ją. Gdyby jej niebezpieczeństwo groziło powiedziałabym jej i broniła jej. A nie ukrywa przede mną wszystko.
-A skąd wiesz że tego właśnie nie robi dla twojego bezpieczeństwa?
-Bo wiem...
-Kate kochanie to nie wytłumaczenie.
Spuściłam głowę. Wiedziałam dobrze że ma rację. Otarłam łzy i usiadłam wygodniej w fotelu.
-Jedźmy do domu.
-Dobrze kochanie.- Ruszyliśmy autem . Gdy byliśmy już pod moim domem do Justina zadzwonił telefon. Wysiedliśmy z auta i on go odebrał. Rozmawiał przez parę sekund i się rozłączył
-Kate? Chłopaki organizują ognisko. Przejedziemy się do nich?
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Oj kochanie zapomnisz chociaż na chwilę o dzisiejszych wydarzeniach. Proszę no zgódź się.
-Może i masz rację... Przydałoby mi się wyjść gdzieś do ludzi...
-Dokładnie. To chodź przebierzesz się i jedziemy.
Justin uśmiechnął się lekko. Weszliśmy do domu a na kanapie siedziała Steph z Brucem.
-Cześć.- przywitali się z nami z uśmiechem
-Hej? Coś się stało?
Zapytałam zaskoczona. Uśmiechali się jak mysz do sera. Nigdy nie widziałam mojej siostry w takim stanie.
-Nie Wszystko jest okej. Nawet bardzo okej.
-Dobra.- przedłużyłam.- Idę dzisiaj znowu do Justina. Błagam was nie roznieście znowu domu bo ja już tego nie będę sprzątała z Justinem.
-Jasne kochana siostro.
Steph wstała z kanapy i się do mnie przytuliła.
-Kochana siostro?! Ej serio co jest? Braliście coś?!
-Hej! Nie mogę tak do ciebie powiedzieć?
-Nie no miło mi bardzo ale nigdy tak nie mówisz...
-To chyba muszę zacząć.
-Dobrze...- przedłużyłam.- Nie wiem co z wami jest nie tak ale się dowiem.
Poszłam do mojego pokoju ciągnąc Justina za rękę.
Weszłam do garderoby i zaczęłam przeglądać ubrania
-Czy ty to widziałeś?
-Tak widziałem.
-I ? Nie sądzisz że zachowywali się jakoś.... Dziwnie?
-Trochę. Ale no co może są po prostu szczęśliwi?
-Szczęśliwi?! O matko Steph jest w ciąży? Czy Bruce jej się oświadczył?!
-Kate! O czym ty gadasz?! Nie muszą zakładać rodziny żeby byli szczęśliwi. Ja z tobą jeszcze nie planuję ślubu ani dziecka a jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
-Ojej naprawdę?
-Tak kochanie.- przytulił mnie i pocałował z czoło.- Kocham Cię.
-Ja ciebie też.- uśmiechnęłam się lekko. Wybrałam spódnice w delikatne kwiaty i bluzkę ecru z falbankami na dekolcie. Przebrałam się. Założyłam do tego buty na niewysokim obcasie.
-Jak wyglądam?
-Pęknie. Jak zawsze.- pocałował mnie w usta i złapał za rękę.- Dobrze więc idziemy.
Wychodząc pożegnałam się z Steph i Brucem próbując jeszcze raz wyciągnąć od nich co się stało. Jednak nie udało mi się. Gdy dojechaliśmy do Justina chłopcy już siedzieli na dworze z piwem w rękach i rozpalali ognisko a Tess siedziała w kuchni i przygotowywała jedzenie. Justin wziął piwo i poszedł do chłopaków ja jednak postanowiłam pomóc Tess.
-Cześć Tess. W czym ci pomóc?
-O Cześć. A nie wiem pokrój może składniki na sałatkę.
Umyłam ręce i wzięłam się od razu za cięcie.
-Jak dzień minął?
Zapytała Tess uśmiechając się i tupiąc w rytm piosenki która leciała z radia na dworze.
-Tak sobie...
-Co się stało?
-Takie tam... Musiałam sprzątać dom po imprezie którą robiła moja siostra, znalazłam martwego kota na moim łóżku i straciłam przyjaciółkę...
-Matko co?!- Tess natychmiast odeszła od swoich zajęć i przytuliła mnie.
-Twój kot był martwy?
-Nie. Przychodził czasem do mnie ale nie był mój.
-Jej... A co się stało z przyjaciółką?
Złapała mnie za rękę i posadziła na krześle przy stole. Nalała do dwóch szklanek piwa. Jedną postawiła przede mną. Usiadła obok mnie i upiła trochę z drugiej.
-Znałyśmy się od zawsze i przysięgałyśmy sobie szczerość i że będziemy na zawsze. Ale ona złamała obietnicę... Pomagała bądź pomaga dalej nie mam pojęcia mojemu wrogowi zniszczyć mi życie...
-Co za idiotka !
-Ehe... Nigdy bym jej nie zrobiła czegoś takiego. Nawet gdyby ta osoba groziła mi nie pomogłabym jej a nawet gdybym jednak to zrobiła powiedziałabym Alice o wszystkim od razu. Ona niestety tego nie zrobiła...
-Och nie przejmuj się. Jak widać nie zasługiwała na twoją przyjaźń... A mogę zapytać kto chce ci życie zniszczyć?
Upiłam trochę piwa.- To Justin wam nic nie opowiadał?
-Nie... Przynajmniej mi nie...
-Jes Olsen... Pewnie kojarzysz...
-Co?! Ta sama Jes co...
dokończyłam za nią.- Była z Justinem? Tak ta sama...
-Jak to możliwe?! Przecież ona w szpitalu powinna siedzieć!
-Uciekła... Jak widać dla niej to żaden wyczyn... Tylko nie rozgryzłam jej jeszcze dlaczego tak bardzo chce mojej śmierci...
-Twojej śmierci?! Matko przepraszam że tak ciągle pytam ale nie mogę w to uwierzyć...
-Spokojnie. Nie masz za co przepraszać. Jes w szpitalu miała już moje zdjęcia... Nie chodzi tu o Justina. Z Justinem zaczęłam być jakoś parę dni przed jej ucieczką a zdjęcia miała sprzed paru miesięcy...
-Psychopatka...
-Mało powiedziane. Była w szpitalu potem w moim domu 2 razy. Za pierwszym razem pobiłyśmy się a teraz za drugim zostawiła mi na łóżku martwego kota...
Wypiłam do końca piwo i wzięłam nalałam nam po następnym.
-Jezu Kate... Tak ci współczuję... Jakbym mogła ci jakoś pomóc uporać się z tą suką to mów. Od początku jej nie lubiłam... Wiedziałam że jest z nią coś nie tak. A Gdy trafiła z powrotem do szpitala utwierdziłam się w tym. Kurde Musi ci być trudno z tym wszystkim...
-Nawet nie wiesz jak bardzo...
-Pamiętaj jeżeli byś potrzebowała pomocy mów. Ja ci pomogę. Rozmowa też się zalicza do tej oferty.
Uśmiechnęła się przyjaźnie.- Ja cię nie zawiodę. A wiem z własnego doświadczenia że czasami z niektórymi sukami lepiej my kobiety sobie damy rade niż chłopaki.
-Też tak uważam. I nie chcę mieszać bardzo Justina w sprawę z Jes... Chciałabym żeby ona już przyszła do mnie. Żebym ją znowu spotkała...
-Nie boisz się że ci zrobi krzywdę?
-Krzywdę? Większej niż zrobiła skłócając mnie z Justinem nie zrobi. Ostatnim razem ja miałam siniaki a ona poparzoną twarz i nożyczki w udzie... Nie boję się tej suki.
-Boże. Podziwiam cię. Z tego co Justin opowiadał jesteś spokojną i wrażliwą dziewczyną. Ale im bardziej cię poznaję tym bardziej mnie zaskakujesz.
-To źle?
-Nie wręcz przeciwnie. Lubię cię Kate.
-Ojej ja ciebie też lubię.- przytuliłam Tess.- Dobra skończmy robić to jedzenie bo chłopaki nam poumierają z głodu.- zaśmiałam się cicho. Tess zrobiła to samo. Dopiłyśmy piwo i skończyłyśmy przygotowywać jedzenie. Zaniosłyśmy je na stolik który stał na dworze. Wzięłyśmy sobie po jeszcze jednym piwie . Tess usiadła obok Chaza i pocałowali się. Justin natomiast posadził mnie sobie na kolanach. Było przyjemnie żartowaliśmy i rozmawialiśmy o głupotach pijąc piwo. Justin wypił dwa i na tym zaprzestał. Poszedł z chłopakami na chwilę do domu. Nie mówili po co idą. Ale przecież nie musieli się tłumaczyć. Tess jednak była nieco niespokojna.
-Co jest?
-Poszli zapalić...
-I? To chyba nic złego...
-Papierosy nic złego ale trawa...
-Co?!
-Tak... Zdarza im się. To fajne uczucie częstowali mnie kiedyś ale uważam że jednak nie powinni...
Wstałam z krzesła i chciałam iść im wybić to z głowy jednak Tess mnie zatrzymała.
-Spokojnie. I tak nic nie wskórasz. Chcą zapalić to zapalą...
-Ale Justin by nie zapalił...
-Oj spokojnie. To nie jest jakiś mocno groźny narkotyk.
-Ale jednak narkotyk...
-Ok Kate... Dla nich to nie narkotyk. Spokojnie. Mogą się trochę głupio zachowywać ale nic im nie będzie.
uśmiechnęła się lekko i usiadłyśmy z powrotem na naszych miejscach.
-Przepraszam że cię przestraszyłam. Zdenerwowałam się trochę tylko dlatego że nie lubię zachowania Chaza po narkotykach.
-Okej rozumiem. Ja Justina widziałam tylko raz nieprzytomnego... Po czym musiał jechać do szpitala... więc się o niego boję...
-Spokojnie wtedy to było specjalnie. Justin zna umiar. Nie masz się o co bać. Zaraz tu przyjdzie.
-Okej. W takim razie skoro oni się mają zamiar ujarać my się upijemy.
Tess zaśmiała się głośno.- Dobra. więc zaczekaj bo ja piwem to się nie upiję.- otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia piwem się nie upije? Mocna jest. Tess poszła do domu i po chwili przyszła z litrową butelką wódki.
-Upijemy się na bogato!- krzyknęła i otworzyła butelkę. Przyniosła nam też dwa kieliszki i polała.
-Tess? My to same mamy wypić?
-Kochanie im wystarczy trawa. Wódka jest nasza. Damy rade zobaczysz.
-Boże przerażasz mnie.- zaśmiałam się. Piłyśmy i piłyśmy. Zanim chłopcy przyszli 1/4 wódki już nie było.
-O proszę jak nam się dziewczyny urządziły.- powiedział Ryan.
-Kochanie może ci już wystarczy?- Justin usiadł koło mnie i złapał mnie delikatnie za rękę.
-Kochanie wy jaracie, my pijemy.- Czułam że po woli zaczyna mi się kręcić w głowie.
po jakiejś godzinie wódki nie było. Ja wymiękłam jak już wypiłyśmy pół litra. Resztę Tess pomógł wypić Chris. Siedziałam u Justina na kolanach i czułam się kompletnie pijana.
Zaczął się temat dlaczego Ryan i Chris nie mają dziewczyn.
-Bo nie spotkałem tej wyjątkowej...- Ryan gdy to mówił dziwnie patrzył się na mnie.
-Z wyboru. Wolę bzykać takie laleczki jak ty mała niż być uwiązany z jedną.- Chris gdy to mówił wskazał na mnie. Czułam się dość niezręcznie...
-Hej nie przeginaj...- Justin powiedział srogo do Chrisa.
-No stary ale co ty chcesz?! Mówię prawdę. Twoja dziewczyna ma niezły tyłek. Cycki też niczego sobie. Lubię takie przecież wiesz.
-Chris ostrzegam cię.
-Oj Justin. Kate serio jest seksowna. Nie jeden chciałby sprawdzić czy jest dobra w łóżku...
Te słowa wypłynęły z ust Chaza. Byłam w wielkim szoku. Chaz to powiedział?! Tess siedziała obok niego a on taki tekst? Przesadził...
-Hej kochasiu na nie za dużo pozwalasz sobie?!- Tess krzyknęła oburzona
-Oj kochanie nie mówiłem tu o sobie. W moich erotycznych myślach znajdujesz się tylko ty.
Tess uśmiechnęła się zadziornie i usiadła okrakiem na Chaza. Zaczęła go całować.
-Hej, hej spokojnie nie chcemy tu oglądać porno!- krzyknął Ryan.
-Oglądać nie ale uczestniczyć był bym chętny. Co ty na to Kate?!- Gdy tylko te słowa wyszły s ust Chrisa Justin niemalże zrzucił mnie ze swoich kolan i podszedł do niego. Złapał za bluzę i zrzucił z krzesła.
-Justin przestań!- krzyknęłam i szarpnęłam go za rękaw.
-Nie będzie się ta do ciebie odzywał!
-Justin! Boże uspokój się. To tylko żarty. Chris powiedz że to żarty!- krzyczałam. Jednak Tess z Chazem nie zwracali uwagi bo byli zajęci sobą a Ryan patrzył spokojnie na tą sytuację. Jak by nic się nie działo.
-Kate ja nie żartowałem przemyśl moją propozycję.
Justin uderzył go mocno w twarz
-Justin przestań!- krzyknęłam i mocno pchnęłam Justina. On odsunął się od Chrisa i mocno zdenerwowany poszedł do domu.
-Chris nic ci nie jest?
-Nie.- złapał mnie za rękę i pociągnął tak ze upadłam obok niego.
-Uspokój się!- podbiegł Ryan i pomógł mi wstać.
Byłam oszołomiona alkohol coraz mocniej panował nad moim ciałem nie wiedziałam co mam robić. Poszłam zataczając się do domu szukać Justina. Znalazłam go siedzącego na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach.
-Kochanie...
Nie odezwał się. Usiadłam obok niego i zabrałam dłonie z jego twarzy.
-Popatrz na mnie.- spojrzał na mnie.
-Weź mnie. Tu i teraz.


Jak obiecałam tak napisałam o ognisku. Dziękuję za pomoc Gosi która mi pomogła z wymyśleniem dużej części tego i następnego rozdziału <3 Jej prawie 8k wejść jesteście wszyscy cudowni <3 Kochaaam was :*

9 komentarzy: