poniedziałek, 26 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 31



~Kate~

Gdy ona uciekła nie czułam się najlepiej. O mały włos a bym upadła na podłogę. Justin mnie złapał w ostatnim momencie. To był dla mnie mimo wszystko wielki szok. Uważam że dobrze postąpiłam jednak mogłam ją jakoś zatrzymać…  Justin położył mnie u siebie na łóżku. Gdy policja przyjechała Jes oczywiście już nie było. Pytali się co się stało jednak ja nie miałam ani siły ani ochoty o tym opowiadać. Jednak gdy przyjechała Stephanie nie miałam wyjścia. Stephanie dzięki prośbom Justina nie kazała mi jechać na komisariat. Spisała zeznania u Justina w domu. Gdy to całe zamieszanie ucichło. Policja pojechała. Do nas do pokoju przyszli szybko chłopcy razem z Tess. Wypytywali co się stało i jak się czuję. Odpowiedziałam tylko że jest wszystko w porządku. Justin widząc że nie jestem na siłach wszystkiego opowiadać wygonił ich z pokoju. Dosłownie. Po ich wyjściu pierwsze słowa które wypowiedziałam to były
-Musisz mi kupić broń.
Po Justina minie nie mogłam stwierdzić czy jest temu przeciwny czy się ze mną zgadza. Jednak pokiwał głową na tak i się uśmiechnął. Wstałam z łóżka
-Więc chodźmy.
-Co? Tak teraz?
-Tak. Natychmiast.
Zebraliśmy się szybko i Justin ruszył samochodem. Jadąc wykonał telefon

-Jest sprawa.
-Tak. Tam gdzie zawsze.

Tyle słów wyszło z ust Justina podczas tej rozmowy.
Nie pojechaliśmy do sklepu z bronią. Wręcz przeciwnie. To on do nas przyjechał. Justin wysiadł z samochodu i machnął do mnie ręką żebym do niego dołączyła. Tak więc zrobiłam. Gdy wysiadłam podszedł do nas niewysoki murzyn w bluzie z kapturem i przeciwsłonecznych okularach. Przybił piątkę z Justinem. Zsunął okulary na sam koniec swojego nosa
-Hu Hu co to za piękność mi przyprowadziłeś?
Schylił się do takiego jakby ukłonu i pocałował mnie w czubek ręki.
-To Kate. Moja dziewczyna.- Justin mocno podkreślił to że jestem jego dziewczyną i objął mnie szybko. Wow czyżby mój Justin był o mnie zazdrosny? Podobało mi się to.
-Okej. Więc czego poszukujecie?
Chłopak podszedł do jego samochodu i otworzył bagażnik. Mi aż się usta rozchyliły z wrażenia. Chłopcy zauważając to zaśmiali się. Ja szybko się pozbierałam. Podeszłam blisko do bagażnika i wyjęłam jeden z największych pistoletów. Chłopak w kapturze się zaśmiał
-No widać dziewczyna zna się na rzeczy. To mój najnowszy i najlepszy nabytek.
Co? Ja znam się na rzeczy? Nie wcale nie. Ten mi się spodobał bo jest największy i z pewnością roztrzaskałby głowę Jes na małe kawałeczki.
-Chcę go.
-Kate… A gdzie go będziesz trzymała? Na pewno nie pod paskiem na spodnie. Słuchaj Keny. Potrzebujemy czegoś niewielkiego. Żeby mogła mieć cały czas przy sobie.
-Ale ma być taka że jak strzelę komuś w łeb to go rozpierdoli na małe kawałeczki.
Powiedziałam to z taką powagą że chłopcy byli zaskoczeni. Szczególnie Keny. Tak się do niego zwracał Justin więc pewnie tak się nazywa.
-Kurwa Justin. Skąd ty ją wziąłeś?!
-Sama do mnie przyszła.
-Hej przepraszam bardzo kto tu do kogo przyszedł?!
-Ty kochanie. Pamiętasz ten koncert i noc po nim?
-No tak się składa że właśnie nie pamiętam.
Zaśmialiśmy się oboje z Justinem. Aż mi motyle zaczęły w brzuchu wariować na samą myśl o naszych pierwszych spotkaniach.
-No skarb…- Powiedział Keny pod nosem.- Dobra więc znając twoje wymagania polecam ci tą.
Podał mi mały czarny pistolecik. Byłam nieco zawiedziona bo myślałam że będzie większy. No ale cóż.
-Wypróbuj.- uśmiechnął się Keny
-Na kim?
Zaśmiał się. Podszedł do kontenera na śmieci i postawił na nim jakieś drewno.- No dawaj.
Złapałam za broń i wycelowałam nią tak jak to robią na filmach. Byłam niemalże pewna że nie trafię bo drewno do którego strzelałam było oddalone ode mnie o jakieś 10 metrów. Dla mnie to daleko. Odbezpieczyłam broń i nacisnęłam na spust. I zamknęłam oczy. Po ich otwarciu zobaczyłam szeroko otwarte oczy chłopaków. Nic nie mówili. Nie wiedziałam co ich tak zszokowało. Jednak gdy spojrzałam na kontener drewna tam nie było.
-Trafiłam?!
-O tak.- Keny się uśmiechnął i złapał mnie za rękę. Pociągnął w stronę kontenera. Justin został na swoim miejscu. Keny puścił moją rękę i pokazał mi kolejny kawałek drewna
-Spójrz. Trafiłaś tutaj. W sam środek! Strzelałaś już wcześniej?
Naokoło nas były porozrzucane szczątki drewna. Podobało mi się to.
-Nie, nie strzelałam.
-Boże no wrodzony talent. Nie chciałabyś…
Zaczął jednak nie dokończył bo podszedł Justin i mu przerwał
-Nie nie chciałaby.
-Ale co?
Nie wiedziałam o czym mówili. Nie lubiłam być w takiej sytuacji. Keny uniósł ręce w geście obronnym
-Jasne… Chciałem tylko zapytać.
-Justin?- zapytałam zdezorientowana.
-Spokojnie kochanie. Weź broń i idź już do samochodu. Zaraz do ciebie dojdę.
-Dobra… To na razie Keny.- Pomachałam mu.
Wsiadłam do samochodu. Przyglądałam się jeszcze przez chwilę jak Justin rozmawia z Kenym i płaci mu za pistolet.
-Ile kosztował?
-To nie ważne.
-Justin…
-Kochanie…
-Nie chcę żebyś ciągle za mnie płacił.
-A ja nie chcę żebyś się temu sprzeciwiała.
Pocałował mnie i ruszył z piskiem opon.  Justin odwiózł mnie do domu. Gdy wysiadłam z samochodu na schodach przed drzwiami siedziała Alice. Miała twarz ukrytą w dłoniach i płakała. Popatrzyłam na Justina. Rozumiał mnie bez słów. Został w samochodzie. Usiadłam obok Alice i przytuliłam się do niej. Ona podniosła głowę i widząc że to ja obok niej siedzę a nie ktoś inny przytuliła mnie mocno.
-Już. Ćććć… Nie płacz.- Byłam na nią zła ale nie potrafiłam się na nią długo gniewać. W końcu była dla mnie jak siostra. Może rzeczywiście Jes ją zmuszała… Zresztą musiałam wyjaśnić sprawę jej romansu z moim ojcem…
-Przepraszam Kate…
-Już dobrze chodź do środka.- podniosłam ją i machnęłam Justinowi ręką żeby do nas przyszedł. Tak zrobił.
-Justin jak chcesz wróć do domu. My musimy porozmawiać.
-Nie mogę cie zostawić…
-Kochanie spokojnie. I tak byś z nami nie siedział. Daj nam ze 2 godziny dobrze?
-Okej. Więc za 2 godziny będę.
-Okej.
Justin odjechał a my weszłyśmy do domu. Nie słyszałam Steph. Pewnie poszła do Bruca albo gdzieś na imprezę. Kurcze ostatnio się prawie nie widujemy… Ona robi co chce.  W sumie wydoroślała ostatnio. Jest w miarę odpowiedzialna. No oprócz tej imprezy… Jest moja małą siostrzyczką ale radzi sobie. Poszłyśmy do mojego pokoju. Usiadłyśmy na łóżku. Podałam Alice paczkę chusteczek i przyniosłam nam chipsy z pokoju Steph. Ona zawsze miała coś niezdrowego do jedzenia.
-Więc… Opowiadaj.
Alice wstała i zasłoniła wszystkie zasłony w moim pokoju. Była naprawdę przerażona. Przerażała mnie.
-Kate słuchaj… Ja cię ogromnie przepraszam. To nie tak że ja jej chciałam pomagać. Ja nie miałam wyboru. Przyszłam tutaj żeby się z tobą pożegnać.
-Co? Jak pożegnać?
-Wyjeżdżam. Nie wiem jeszcze gdzie. Po prostu muszę być jak najdalej stąd. Zabieram Zayna i wyjeżdżamy.
-Dlaczego?!
-Boję się. Rozumiesz?! Po prostu się boję…  Gdy jej powiedziałam że nie chcę już jej pomagać powiedziała że zabije Zayna na moich oczach i że powie ci prawdę…
-Jaką prawdę?- Kurwa mam nadzieje że nie mówi o moim ojcu i niej…
-Kate… Wiem muszę ci to powiedzieć. Już dłużej nie dam rady cię okłamywać. Bo ja…
-Tak?
-Miałam romans z twoim ojcem. Ja… Ja naprawdę nie byłam tego do końca świadoma. On był dorosły… Kupował mi prezenty i ja no nie wiem dlaczego to zrobiłam. Przepraszam.
-Alice… Zaskoczę cie. Wiedziałam o tym.
-Co? Jak to?
-Pamiętasz jak byłam na ciebie obrażona przez prawie dwa miesiące za nic… To nie było za nic. Wtedy Steph mi powiedziała. Ojciec był skurwielem. Zdradzał mamę z młodszymi. O wiele ale usidliłyśmy go z siostrą.
-Jak?
-Miałyśmy dowody i miał wyjście albo wylądować w więzieniu za molestowanie małych dziewczynek albo być z mamą i jej nie zdradzać. Wybrał to drugie.
-Serio doniosłybyście na swojego ojca?
-Tak. Ja nie miałabym z tym problemu. Proszę cie on się bzykał z dziewczynami w moim wieku!
-Więc dlaczego mi nie powiedziałaś że wiesz?
-Nie chciałam o tym pamiętać i wiedziałam że ty też nie chciałaś o tym ze mną rozmawiać.
-Boże dlaczego ja o tym nie wiedziałam… Ona tym mnie szantażowała wiesz? Ale jak się dowiedziała ze ten szantaż już nie działa zaczęła grozić mi i mojemu Zaynowi śmiercią… Przepraszam że jej pomagałam…
-Alice spokojnie. Już się nie gniewam. I słuchaj. Nie tylko tobie groziła. Mi grozi cały czas. Dzisiaj mało brakowało a byśmy miały ja z głowy… Ale zabrała mi broń.
-Co?! Broń?!
-Tak… Zabrałam jej ale okazało się że nie jest odbezpieczona.
-I co?
-Uciekła… Ale teraz ją zaskoczę…
-Czym?
-Nie ważne. Po prostu pozwól mi mieć z tobą kontakt. Kiedy się z tym wszystkim uporam dam ci znać. Obiecaj że wrócisz…
-Obiecuję.
-A co z twoją rodziną?
-A jak myślisz?! Nawet nie wiem gdzie są… Nie zdziwiłabym się gdyby byli z twoimi.
-Ach tak… Interesy. 


Pojednanie przyjaciółek to piękna rzecz. Z kolei pistolet w ręce jednej z nich to ogromne niebezpieczeństwo. Kochani dziękuję wam za wspaniałe komentarze dzięki którym moje dni stają się jaśniejsze. Jesteście wspaniali.

21 komentarzy:

  1. Jak można wiedzieć że przyjaciółka uprawiała sex z twoim ojcem i dalej się z nią przyjaźnić... Fu

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo <333 piękny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. I matko!!! Kate całkiem mnie przypomina... Też mam wiele skrytych talentów i cały czas je odkrywam, nigdy nie sądziłam że jestem taka utalentowana... Tak samo Kate ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha jaka skromna -,- nie ma co... Na pewno jesteś tak utalentowana jak ona... ehe !

      Usuń
  4. Świeetne :D <33!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, po prostu łał *o* nie mogę doczekać się następnego @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest zajebiste super :) od niedawna to czytam i normalnie niemoge SUPER ŚWIETNE <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję takie komentarze motywują do działania <3

      Usuń
  7. To jest wspaniałe jak to czytam to czas tak szybko leci a ja tym żyje. Idealne ♡♡

    OdpowiedzUsuń