~Kate~
O tak nie wątpliwie ciocia Rose robiła najlepsze ciasta na świecie. Usiedliśmy wszyscy przy stole. Ciocia poszła do kuchni.
-Ciociu zaczekaj pomogę ci.
Poszłam wraz z nią po ciasto zostawiając Justina wraz z Tomem, Jazmyn i Steph samych. Pokroiłam Pięknie wyglądającą szarlotkę a ciocia zaparzyła herbatę.
Wszyscy zajadaliśmy się przepysznym ciastem. Tom z ciocią rozmawiali w salonie, Jazmyn z Steph oglądała jakiś program w telewizji a my z Justinem postanowiliśmy pozmywać naczynia.
-Kate zostawcie to ja potem posprzątam.
-Co ty ciociu. To dla nas żaden problem.
Uśmiechnęłam się życzliwie i weszliśmy z Justinem do kuchni.
-I jak ci się na razie podobają urodziny?
-Są idealne. A wiesz co jest najlepsze?
-Tak? Że mam swój dom. Nie będę musiała się bać że któregoś dnia rodzice mi go zabiorą że będe musiała się gdzieś wynieść. I od dzisiaj się wszystko zmieni.
-Kochanie co ma się zmienić?
-Wszystko. Jestem szczęśliwa, silna i zakochana. Nie jestem tą samą osobą co wcześniej. Kurwa Justin tak bardzo mnie zmieniłeś! Dziękuje.
Rzuciłam mu się w ramiona. On mnie mocno objął w pasie i podniósł sadzając na blacie kuchennym. Ja oplotłam jego szyję rękami i popatrzyłam mu w oczy.
-Te wszystkie prezenty są niesamowite jednak wiesz który prezent daje mi największą radość?
-Hm?
-Ty.
Połączyłam nasze usta. Justin jeździł dłońmi po moich udach. Pocałunek był namiętny. Niewiele brakowało a zaczęlibyśmy się tam kochać. Nie powiem gdyby nie rodzina w pokoju obok bym mu nie pozwoliła przestać. Justin oderwał usta od moich uśmiechając się.
-Jesteś taka idealna...
-Oj nie nie jestem.
Zeszłam z blatu i wzięłam się za zmywanie naczyń.
-Owszem jesteś.
Pocałował mnie delikatnie w szyje.
-Dla mnie Kate jesteś idealna. I nie mów mi że nie.
-Dziękuję to miłe.- uśmiechnęłam się sama do siebie. Kurcze mój chłopak jest idealny a nie ja. Pozmywałam naczynia i Justin złapał mnie za rękę.
-Chodźmy się pożegnać.
-Jak to? Już?
-Tak kochanie mówiłem że mam zaplanowany dzień.
-No dobrze. A gdzie teraz jedziemy?
-Do mnie.
-Hu hu do ciebie?
-Tak Kate. Ale Też nie na długo. Jest już 14 a na 18 jesteśmy umówieni w pewne miejsce.
-Jakie miejsce?
-Niespodzianka.
-ugh no dobrze.
Justin zaśmiał się.
Pożegnałam się ze wszystkimi a Justin w tym czasie jeszcze coś szeptał do Steph. Oni coś kombinują. Jestem tylko ciekawa co... Wyszliśmy z domu cioci.
-Justin?
-Tak?
-O czym rozmawiałeś z Steph?
-O niczym.
-Jasne...
Przyspieszyłam kroku.
-Kate... To nic ważnego. Na prawdę ustalaliśmy godzinę na którą mamy wrócić do domu.
-I?
-Ale co?
-No i o której mamy wrócić?
-Aaa. To mamy się zdzwonić jeszcze.
-No dobra.
Justin otworzył mi drzwi do samochodu. Zaczekał aż wsiadłam i je zamknął. Następnie sam wsiadł. Ruszyliśmy. W radiu usłyszałam świetną piosenkę. KARMAH - Just Be Good To Me. Zaczęłam ją śpiewać. Justin się uśmiechnął i dołączył do mnie. Jak widać też ją dobrze znał. Nigdy nie widziałam chłopaka co miałby taki głos. Był perfekcyjny. Każde słowo piosenki wypływało z jego ust pod postacią najpiękniejszej melodii na świecie. Przestałam na chwilę śpiewać żeby tylko słyszeć jego głos. Zamknęłam na chwilę oczy i słuchałam. Justin nagle przestał a ja otworzyłam natychmiast oczy.
-Dlaczego przerwałeś?
-Kochanie bo piosenka mi się skończyła.
Zaśmiał się
-No tak...
Nawet nie zauważyłam tego. To tak jakbym straciła orientację w czasie. Chciałabym jego śpiew słyszeć częściej.
-Jesteśmy.
-Jejku szybko.
Wysiedliśmy z samochodu. Justin zapukał do drzwi.
-Justin? Od kiedy ty pukasz do siebie do domu?
-Ach no tak. Zapomniałem.
Zaśmiałam się.
-Jasne.
-Słucham?
-Nie nic kochanie.
Weszliśmy. Ale nikogo nie było.
-Jesteśmy sami?
Uśmiechnęłam się odwracając twarzą w twarz do Justina.
-Dziwne... Na to wygląda.
-I mamy prawie 5 godzin do wyjścia?
-No tak...
Mój uśmiech się powiększył. Objęłam Justina za szyję.
-Więc co zrobimy z taką ilością czasu?
-Masz jakiś pomysł?
-Może mam, może nie mam...
Nagle z pokoju obok wybiegli wszyscy lokatorzy Justina.
-Wszystkiego Najlepszego!!
Krzyknął Chaz i Tess. Odsunęłam się od Justina uśmiechając się szeroko.
-Dziękuje!
Tess rzuciła mi się w ramiona przytulając bardzo mocno.
-Hej bo mnie zgnieciesz!
-Przepraszam.
Zachichotała.
-Wszystkiego najlepszego kochanie. I Żeby ci się dzisiejszy wieczór udał.
Wyszeptała mi do ucha.
-Dziękuję.
Chaz podszedł i mnie przytulił.
-Wszystkiego najlepszego moja ty najlepsza siostro!
-Siostro?
-Tak. Jesteś dla mnie jak siostra!
-Ojej jaki jesteś kochany. Dziękuję.
Przytuliłam go jeszcze raz.
Następny podszedł krzycząc życzenia dla mnie Chris.
-100 Lat wariatko moja!
-Dzięki Chris!
Przytuliłam go. Następnie podszedł do mnie Ryan. Złapał mnie za rękę i Wyciągnął na taras za domem.
-Kate ni chciałem tak przy wszystkich. Mam nadzieję że Justin nie będzie zazdrosny.
-Spokojnie Ryan. Nie będzie.
-To dobrze. Chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego. Jesteś dla mnie ważna wiesz o tym. Kocham cię jak siostrę i chcę żeby ci się w życiu ułożyło jak najlepiej. Dlatego życzę ci żeby ci się wszystko teraz ułożyło. Żeby Jes już nigdy więcej nie weszła ci w drogę. Żebyś z Justinem była szczęśliwa i żeby się spełniły twoje wszystkie marzenia. Po prostu bądź taka szczęśliwa i uśmiechnięta jak dzisiaj już zawsze.
-Jejku dziękuję. To bardzo miłe i kochane.
-Wiesz chciałbym żebyś wiedziała ze na mnie możesz zawsze liczyć.
-Wiem o tym Ryan.
-Do dobrze.
Przytulił mnie bardzo mocno. Byłam od niego dużo niższa więc moja głowa spoczęła na jego piersi. Zastygliśmy w takiej pozycji przez paręnaście sekund. Był on na prawdę słodki. Kochałam go, zresztą nie tylko jego jak rodzinę. I zrobiłabym wszystko żeby ich chronić. Gdy wróciliśmy z powrotem do salonu gdzie wszyscy na nas czekali Justin objął mnie szybko. Chris wyjął z pod stolika na kawę szampana.
-No kochani! Czas zacząć świętować!
Wystrzelił korkiem od szampana i rozlał wszystkim w lampki. Każdy wziął po jednej i Chris krzyknął
-Za naszą kochaną Kate!
Wznieśliśmy lampki w górę po czym każdy upił trochę szampana. Każdy z wyjątkiem Chrisa który wypił całą lampkę na raz. Usiedliśmy na kanapie. Z jednej strony mnie siedział Justin a z drogiej Tess. Justin objął mnie stanowczo. Tess się do mnie odwróciła
-No więc w co planujesz się ubrać na dzisiejszy wieczór?
-Jak to?
-Jak, Jak to?
-To powinnam się przebrać?
-No nie to że źle wyglądasz ale powinnaś się przebrać.
-No więc nie wiem w co...
-Kochana więc ci pomogę.
Potarła dłonie.
-Kochanie będziesz wyglądała dzisiaj najseksowniej na świecie.
-Haha z twoją pomocą to pewnie tak. A powiesz mi dlaczego mam się przebrać?
-No niunia przecież idziesz na niespodziankę którą przygotował Justin.
-No ale nie wiem czego mam się spodziewać...
-Hmmm jak by ci to powiedzieć? Szaleństwa!
Zaśmiałam się.
-No dobrze więc pomożesz mi jakoś wyglądać.
-Jakoś? Kochana będziesz dzisiaj błyszczała.
Zaczęłyśmy się głośno śmiać. Po chwili Justin przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Kochanie?
-Tak?
-Kocham Cię.- wyszeptał mi do ucha głosem który uwielbiam. Można go porównać do mruczenia. Ciarki przeszły mi po kręgosłupie.
-Też cię kocham Justin.
-Chodźmy na chwilę na górę?
-Dobrze.
Złapał mnie za rękę.
-Przeprosimy was na chwilę.
-Tylko chwilę? Spokojnie gra wstępna powinna trochę potrwać.- zaśmiał się Chris a wszyscy zaczęli dawać zachęcające okrzyki. Natychmiastowo się zaczerwieniłam. Justin mnie pociągnął i poszliśmy na górę. Gdy tylko weszliśmy do jego pokoju i on zamknął za nami drzwi przyparł mnie do ściany i pocałował.
-Kochanie usiądź tutaj.
Posadził mnie na łóżku.
-I zamknij oczy.
Jak nakazał tak zrobiłam.
-Tylko nie podglądaj.
-Dobrze.
Trwałam z zamkniętymi oczami jakąś minutę. W tym czasie słyszałam jak Justin krzątał się po pokoju wyraźnie czegoś szukając. Nagle poczułam jego dłoń na moim kolanie.
-Możesz otworzyć.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam kucającego przede mną Justina który jedną ręką trzyma się mojego kolana a drugą kładzie mi pudełeczko na nogach.
-Otwórz.
Uśmiechnął się słodko i patrzył w moje oczy. Wzięłam w ręce pudełeczko i je otworzyłam. Zobaczyłam delikatny łańcuszek z napisem "forever in my heart".
-Jest przecudowny.
-Mogę?
złapał moją dłoń.
-Oczywiście.
Uśmiechnęłam się. Zapiął jego piękny prezent na moim nadgarstku.
-Wygląda jeszcze piękniej na twojej ręce.
Uśmiechnął się i wstał. Nachylił się nade mną powodując że upadłam na łóżko. Podparł się rękami po obu stronach mojej głowy. Otworzył usta żeby coś powiedzieć jednak mu na to nie pozwoliłam ponieważ podniosłam głowę i go pocałowałam.
Po chwili położył się obok mnie mając mnie jednak cały czas w objęciu.
-Kate?
-Tak?
-Czego życzył ci Ryan?
-Justin serio?
-Przepraszam że pytam ale chciałbym wiedzieć.
-Życzył mi żebym zawsze już była szczęśliwa.
-Dobrze.
-Oj zazdrośniku ty mój.
pocałowałam go w policzek
-Nie jestem zazdrosny po prostu...
-Dobra, dobra nie tłumacz się już.
-Ale...
-Żadne ale. Nie musisz być zazdrosny o Ryana uwierz mi. On mnie traktuje jak siostrę a ja jego jak brata. Jest dla mnie rodziną i dla ciebie powinien znaczyć to samo.
-Tak jest dla mnie bratem.
-Więc nie bądź o niego zazdrosny jasne?
-Tak kochanie. Ale nie jestem.
-Jesteś przecież wiem. Mnie nie oszukasz.
Uśmiechnął się ukazując ząbki.
-Niech ci będzie.
-Chyba musimy do nich wracać...
-Ale mi tak dobrze z tobą tutaj.
-Justin...
-Dobrze wiem. Musimy.
Wstaliśmy i zeszliśmy do wszystkich na dół.
-I jak zaspokojeni?
-Tak Chris zaspokojeni.
-Huhu i jak było?
-Wspaniale jak zawsze.- odpowiedziałam pewna siebie.
-Chris otworzył szeroko oczy w reszta się zaśmiała.
Przez następne 2 godziny rozmawialiśmy o głupotach. Tess planowała w co się ubierze i mnie przy okazji też. Chris opowiadał o dziewczynie którą ostatnio spotkał a Ryan z Chazem plotkowali o jakichś znajomych. Tak ci chłopcy nie są jak prawdziwi chłopcy. Ploteczki to ich drugie imię. Gdy wskazówki zegara wskazywały już 16.30 Tess zerwała się z kanapy i pociągnęła mnie za sobą.
-Co jest?
-No jak co? Musimy się zbierać na imprezę.
-Już?
-No kochana mamy godzinę. Bo pewnie o 17.30 będziecie wyjeżdżać.
-No tak. Dobrze więc w co w końcu mnie ubierzesz bo już się pogubiłam.
-Spokojnie mam plan.
Wzięła swój kuferek z kosmetykami.
-Jedziemy.
-Gdzie?
-No do Ciebie!
-No tak.
-Chłopcy to my lecimy!
Krzyknęła już nakładając buty.
-Co? Gdzie mi ją porywasz?
Justin objął mnie i krótko pocałował.
-Jedziemy wystroić ci dziewczynę!
-Ach więc dobrze. 17.30 będę po ciebie.
-Dobrze kochanie.
Pocałował mnie jeszcze raz tym razem dłużej. Tess odciągnęła mnie od niego.
-No szybciej!
Zaśmiałam się
-Spokojnie.
Justin bezgłośnie powiedział "już tęsknie". Tess nacisnęła malutkiego pilota i otworzyła garaż. Moim oczom rzucił się różowy kabriolet z czarnym otwieranym dachem. Gdy dach zsunął się na dół widać było białe obicia siedzeń i beżową kierownicę. Samochód jak dla lalki barbie ale jednak piękny. Wsiadłyśmy do niego.
-Nie często nim jeżdżę bo Chaz mówi że do niego nigdy nie wsiądzie...
-Haha nie dziwię się.
-Dlaczego?
-Chłopcom z reguły nie podoba się kolor różowy.
-No tak. Racja.
Dojechałyśmy do mnie pod dom. Wychodziła z niego akurat Steph.
-Cześć dziewczyny. Jestem Steph.
Podała rękę Tess.
-Cześć. Tess. Jesteś siostrą Kate tak?
-Tak. A ty?
-Mieszkam z jej chłopakiem i resztą.
-Aa tak opowiadała mi Kate. Miło mi cie poznać.
-Mi również.
-Dobra lecę do Bruce. Spotkamy się później.
-Jasne. Pa.
Weszłyśmy do domu i od razu skierowałyśmy się do mojej garderoby.
-Jezu dziewczyno ona jest ogromna!
Steph zaczęła się rozglądać, przeglądać ubrania.
-Dobra więc wybieraj a ja czekam na sugestie.
Tess była w swoim żywiole. Ubrania. Podawała mi świetne zestawy ubrań. Przymierzałam dziesiątki ubrań. Ale w końcu znalazła coś co jej przypadło szczególnie do gustu. Była to biała koronkowa sukienka. Właściwie to sukieneczka ponieważ była bardzo krótka.
-Kate! Musisz ją włożyć!
-Też uważam że jest piękna. A wiesz co by do niej pasowało?
-Tak?
-Moje nowe buty zaczekaj zaraz przyniosę.
Pobiegłam szybko do salonu i zabrałam pudełko z litami. Pokazałam je Tess.
-Dziewczyno! Są przecudowne!
-Wiem. Dostałam od siostry.
-Matko... Chcę twoją siostrę na swoich urodzinach!
Zaśmiała się.
-Nie bój się ja też kupuję fajne prezenty.
-Dobra więc już masz zaproszenie! Ale będziesz piękna. No to ubieraj się a ja idę przyszykować kosmetyki.
Ubrałam się. Założyłam lity i wyszłam. Obkręciłam się przed Tess.
-I jak?
-Przepięknie. Dobra siadaj.
Tess otworzyła kuferek z kosmetykami. Jednak jej kuferek okazał się być większy niż mi się wydawało. Miała mnóstwo kosmetyków. Paręnaście rodzajów pudrów, podkłady, wszystkie kolory kredek do oczu, cieni . Tusze do rzęs, no po prostu wszystko. Zabrała się za malowanie mnie. Przed ostatnimi poprawkami makijażu ułożyła mi włosy. Gdy skończyła podała pomogła mi wstać. Podeszłyśmy do lustra.
-Jej wyglądam...
-Tak pięknie.
Uśmiechnęłyśmy się.
-Tess?
-Chcesz może wziąć sobie jakieś ubranie z mojej szafy?
-Serio?
-Jasne. Chyba rozmiarami się mocno nie różnimy?
-W pasie jestem większa ale na wdechu dam rade jejku!
Wbiegła do garderoby i zaczęła znowu przeglądać ubrania. Ja natomiast wzięłam delikatny łańcuszek i zapięłam sobie na szyi, na mojej ręce ciągle widniała bransoletka od Justina. Nałożyłam również kolczyki i pierścionki. Tess wybrała sobie komplet. Niebieską spódnicę i falbaniastą koszulę.
-Jejku dziękuję!
Objęła mnie.
-Nie Tess. To ja dziękuję.
Spojrzałam na zegarek i była już 17.30
-Jej czyżby Justin się spóźniał?
-Nie no nie możliwe... On zawsze jest punktualny.
-Może coś się stało?
-Nie coś ty. Pewnie zaraz będzie.
-No dobra.
Zeszłyśmy do salonu i przyniosłam nam wody. Napiłyśmy się i po chwili do domu wpadł Justin.
-Matko przepraszam że bez pukania ale śpieszyłem się.
-Spokojnie przecież możesz wchodzić bez pukania ale po co ten pośpiech?
-Bo na 18 jesteśmy umówieni.
-A jest?
-Dobra 17.40 ale no...
-żadne ale. Gołąbeczki to ja was zostawiam. Lecę.
-NO na razie Tess.
Przytuliłam się jeszcze z nią na pożegnanie i wyszła.
-Zbieraj się.
-Justin spokojnie. Nic się nie stanie jak się chwilkę spóźnimy. Zresztą pewnie to nie jest daleko i z twoim tempem jazdy będziemy jeszcze przed czasem.
-Może i masz rację...
-No właśnie. Bez nerwów kochanie.
-Po prostu chcę żeby wszystko wyszło idealnie.
-I tak jest idealnie i na pewno będzie nawet jeśli nigdzie nie pojedziemy.
-Jedziemy, jedziemy. Nie pozwolę ci opóścić tej niespodzianki.
-Uparciuch mój. Dobrze ale wrócisz tu dzisiaj ze mną?
-Oczywiście kochanie. Nie ma mowy żebyś dzisiejszą noc spędziła sama w łóżku.
-Jesteś kochany wiesz?
-Wiem kochanie. No dobrze więc możemy już jechać?
-Tak.
Kochani wybaczcie mi że przez tak długi czas nic nie pisałam... Nie myślałam że liceum jest takie trudne. Mam dużo nauki i jakoś nie mam czasu na nic. Dzisiaj się wzięłam za pisanie. Mam mętlik w głowie ale mam nadzieję że głupot tu nie napisałam? Ostatnio mam ciężkie dni. Nawet bardzo. Przy zdrowych zmysłach przytrzymują mnie moje Monia, Kaku i Wera. Dziękuję wam że jesteście. To też dzięki nim napisałam ten rozdział.
Chciałabym wam wszystkim za to że to czytacie podziękować. Kurcze nigdy nie myślałam że tyle ludzi będzie czytać to co piszę. Liczba odwiedzin przekroczyła 24 tysiące. Codziennie rośnie. Dziękuję wam za to że jesteście. Wiele radości daje mi ten blog jednak nie mam czasu go pisać. Bardzo za to przepraszam. Spróbuję pisać częściej ale nic nie obiecuję. Kocham was i mam nadzieje że rozdział jednak się spodoba :*
AJ AJ AJ jak zwykle warto było czekać na nowy rozdział. Jest wspaniały <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 I od razu przepraszam że każę wam tyle czekać na nowe rozdziały :(
UsuńAwwwwwww kochanie ;** rozdział świetny jak zawszę <33 @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńOooojej <3 dziękuję niunia :*
UsuńNo rozdział świetny, jak zawsze zresztą. Boże pewnie się powtarzam, ale sama nie wiem co mam już pisać, jak wyrazić mój entuzjazm w stosunku do Ciebie i do Twojego opowiadania <3
OdpowiedzUsuńCzekałam na niego długo, musze przyznać, ale jak mówi pierwszy komentarz - Było warto!! ;**
Codziennie zaglądałam tutaj i patrzyłam, czy nie dodałaś przypadkiem już nowego rozdziału, przez prawie miesiąc,,,
Ale doczekałam się i to jak pięknego rozdziału, krótkiego, ale pięknego i to się liczy. Dziękuję Ci za to!! Nawet nie wiesz jak wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam 40 rozdział :)
Obiecałam sobie, że jak będzie 40 rozdział to zacznę piszczeć, że już tyle czytam Twoje opowiadanie ;) I tak tez zrobiłam, aż moja mama przybiegła zobaczyć co się stało ;D Ja jej mowie, ze nowy rozdział, a ona się zaczęła śmiać ;D
Dziękuję Ci jeszcze raz bardzo, że to piszesz! Wiem, że się poprawiam, ale no wybacz mi ;)
Kocham Cię i czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieje szybko się pojawi ;** <3 <3
jejku no twoje komentarze jak zawsze dają mi takiego kopa na pisanie rozdziałów <3 Dziękuję jesteś cudowna <3
UsuńAwwwww
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze <33
OdpowiedzUsuńPodoba sie jest swietny :** !
OdpowiedzUsuńJejku dziękuję <3
Usuń<33333
OdpowiedzUsuń:*
UsuńOpowiadanie jest świetne, przeczytałam właśnie wszystkie rozdziały. Jestem bardzo ciekawa jaką niespodziankę szykuje Justin. Ale jest też parę niedomówień, czy Kate już odzyskała pamięć bo akcja się toczy jakby się to stało, ale nigdzie nie zostało to napisane. No i jestem tez ciekawa czego tak naprawdę Jes chce zabić Kate i mam nadzieję że wkrótce o tym wspomnisz <3 Czekam na nn rozdział :)
OdpowiedzUsuńTak tak Jes jest tutaj jedną z głównych postaci i będzie o niej jeszcze wspomniane spokojnie <3 Co do niedomówień Kate odzyskała pamięć ale jeszcze nie do końca. Nie pamięta jednego z ważniejszych wydarzeń ale przy tej niespodziance którą szykuje Justin w 100% odzyska pamięć. :)
UsuńZostałaś nominowana do Libster Award Blog :)
OdpowiedzUsuńWięcej tu : http://ninaandcrazylive.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html